Trump i Kaczyński z Marsa, Merkel z Wenus

Wizyta Donalda Trumpa w Polsce właśnie w czasie szczytu Trójmorza ma swój głębszy, geopolityczny wymiar.

Kiedyś popularne stwierdzenie brzmiało, że Ameryka jest z Marsa, a Europa z Wenus. Ameryka miała być bardziej wojownicza, hołdująca twardym, rynkowym zasadom ekonomii. Europa miała być bardziej pacyfistyczna i hołdująca bezpieczeństwu socjalnemu. Najbardziej ten podział był widoczny za czasów rządów Georga W. Busha. Amerykanie wybrali się na wojnę z terroryzmem aż do Iraku, a przywódcy Francji i Niemiec ostro sprzeciwili się tej interwencji. Amerykański prezydent otrzymał wtedy silne wsparcie z regionu, nazwanego później "nową Europą".

Historia zdaje się powtarzać. Dzisiaj "nowa Europa" została nazwana Trójmorzem. I nowy prezydent USA postanowił swoją pierwszą wizytę w Europie odbyć właśnie w czasie szczytu państw tego regionu Starego Kontynentu. Donalda Trumpa łączy z wieloma przywódcami tych krajów szereg zbieżnych poglądów, m.in. na politykę klimatyczną, na imigrację z krajów muzułmańskich, na rolę organizacji ponadnarodowych, jak Unia Europejska, na poprawność polityczną. Amerykański przywódca powinien czuć się w Warszawie jak ryba w wodzie.

Tylko że ideologia często jest przykrywką dla naprawdę twardych interesów. Niemcy promują intensywnie walkę z globalnym ociepleniem, gdyż mają w tym olbrzymie interesy, związane z własnym przemysłem odnawialnych źródeł energii. Amerykańskie interesy są wręcz przeciwne. USA jako kraj wydobywający mnóstwo gazu i ropy w sposób wywołujący wątpliwości ekologów, nie jest zainteresowany promowaniem agendy ekologicznej. I wielu krajom Trójmorza, z gospodarkami opartymi na paliwach kopalnych, jest do Ameryki bliżej w tej kwestii.

Współpraca na linii Ameryka-Trójmorze ma jednak głębszy, geopolityczny wymiar. Mimo zapewnień o przyjaźni Niemcy są jednym z największych gospodarczych rywali Stanów Zjednoczonych. I Waszyngton nie jest zainteresowany wzmacnianiem swojego rywala. Również państwa Trójmorza, ze względu na słabość swoich gospodarek i doświadczenia historyczne, nie są zainteresowane hegemonią Berlina w Europie. A zwłaszcza jeśli ta hegemonia związana byłaby ze strategicznym sojuszem z Rosją.

Stratedzy amerykańscy od dawna podkreślali, że rejon, który dzisiaj definiowany jest jako Trójmorze, jest idealnym klinem wbitym pomiędzy Niemcy a Rosję. Dzisiaj do tej korzyści politycznej, płynącej z pozycji geograficznej regionu Trójmorza, dochodzi kolejna. Państwa tego regionu wydają się równie mało jak Trump zainteresowane czynieniem z Unii Europejskiej scentralizowanego państwa. I o tych kwestiach będzie pewnie rozmawiał amerykański prezydent z przywódcami "nowej Europy".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak Bartosz Bartczak