Polacy powinni przyjrzeć się Niemcom, Hiszpanii czy Francji, a potem zmienić swoje podejście do rządu PiS.
Angela Merkel zmieniła zdanie w sprawie „małżeństw homoseksualnych” (teraz jest za). Wcześniej zmieniła zdanie w sprawie przyjmowania imigrantów (osobiście ich zaprosiła) i energii atomowej (postanowiła zamykać tego typu elektrownie). Swoimi przemianami dołączyła do niechlubnego grona konserwatystów tylko z nazwy, takich jak David Cameron czy Mariano Rajoy. Ale czy ktoś spodziewał się po niemieckiej kanclerz czegoś innego?
Wielu niemieckich komentatorów od dawna twierdzi, że CDU powinna wyrzucić ze swojej nazwy przymiotnik „chrześcijańska”. Bo jej ideologia polityczna niewiele z chrześcijańską demokracją ma już wspólnego. Do niedawna można było jednak sądzić, że niemieccy chadecy są przynajmniej hamulcowym degradacji cywilizacyjnej. Niemcy pozostawały jednym z niewielu krajów Europy Zachodniej, które nie zalegalizowały jeszcze tzw. małżeństw homoseksualnych. Aż do teraz.
Niemiecka prawica, która jeszcze do niedawna kojarzyła się z takimi spiżowymi konserwatystami jak Helmut Kohl czy Konrad Adenauer, pod rządami Angeli Merkel przeszła szybki proces zerwania ze swoimi korzeniami. Jeśli ktoś jeszcze widzi w kanclerz Niemiec przywódczynię chrześcijańskiej Europy, to niech zastanowi się, czym ta przywódczyni różni się od Zielonych. I co wspólnego ma ideologia Zielonych z chrześcijaństwem?
Przykład Niemiec, ale także Francji, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii jest znamienny. W końcu rewolucja Zapatero w Hiszpanii nie była reakcją na jakiś mocno prawicowy rząd, tylko na umiarkowanie konserwatywny gabinet Aznara. A po Zapatero nikt już nie umiał posprzątać. Nie zadziałał wtedy mechanizm wahadła. Hiszpańska prawica była zbyt słabo przywiązana do tradycyjnych wartości i za bardzo przejmowała się poprawnością polityczną, aby obronić Hiszpanię.
Polacy powinni wyciągnąć z tej historii lekcję. Musimy porzucić pogląd, że rząd nie może być zbyt prawicowy, bo po następnych wyborach do władzy dojdzie skrajna lewica. Bo obrona rodziny nie jest kwestią prawicową, tylko cywilizacyjną. Trzeba naciskać na rząd w takich kwestiach jak ochrona dzieci nienarodzonych czy sprzeciw wobec prób niszczenia małżeństwa. Bo inaczej, za kilkanaście lat, „małżeństwa homoseksualne” wprowadzi w Polsce, powiedzmy, Patryk Jaki, czy kto tam będzie wtedy prezesem PiS.
O zmianie poglądów Angeli Merkel na "małżeństwa homoseksualne" można przeczytać tutaj: Merkel wycofuje się ze sprzeciwu wobec "homomałżeństw"