Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują… Mt 5, 44
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził.
A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski».
Miłość nieprzyjaciół nie jest słodkim uczuciem zakochania. Nie mamy oprawcom wręczać kwiatków z okazji walentynek. Miłość to decyzja woli. Gdyby tak nie było nie można byłoby miłości przysięgać i się do niej zobowiązywać. Miłość nieprzyjaciół zaczyna się od uświadomienia sobie, że każdy mój wróg jest kochany przez Stwórcę i Bóg pragnie jego nawrócenia. Dlatego Jezus mówi „módlcie się za tych, którzy was prześladują”. To znaczy nie przeklinajcie ich, nie stańcie w tej walce po stronie szatana, ale Boga. Jednak to nie zmienia faktu, że wciąż pozostają oni moimi nieprzyjaciółmi. Czy jeżeli twoje dziecko chciałoby ugodzić cię nożem nie będziesz się bronił? A skoro będziesz, to czy to znaczy, że już nie kochasz swojego dziecka? Oczywiście, że kochasz. Dlatego też w sytuacji wojny chrześcijanie mogą się bronić, i jeśli nie da się inaczej powstrzymać agresji mogą zabijać agresorów. Nie mogą jednak przestać się za nie modlić. Cała bowiem agresja i wojna wynika ze stanu ducha agresorów. I jak długo ten stan ducha się nie zmieni, każdy pokój będzie faktycznie tylko rozejmem.
Ireneusz Krosny