Francuzi głosowali, gdzie będzie leżeć granica zamknięcia się w sobie.
Emmanuel Macron w czasie kampanii niechcący dał do zrozumienia, za co Francuzi mają największy żal do Polaków. I nie chodzi tu wcale o rządy PiS, ale o fakt, że do naszego kraju przenoszą się miejsca pracy z Francji. Jeśli do tego dodać nie tak dawną kampanię przeciwko polskiemu hydraulikowi, to pojawi nam się obraz Francuzów niezadowolonych z efektów integracji z Polską i innymi krajami Europy środkowej. Jeśli pod tym kątem spojrzeć na hasła nowego prezydenta Francji, dotyczące zacieśnienia integracji w ramach strefy euro, to jego program nie był dużo mniej protekcjonistyczny niż program jego konkurentki. Z tym, że Marine Le Pen chciała postawić granicę tego protekcjonizmu na Renie a Macron na Odrze.
Niezadowolenie z przenoszenia miejsc pracy do Polski czy Czech, czy z konkurencji tańszych pracowników z Europy środkowej nie dotyczy tylko Francji. Niezadowolenie z ilości Polaków w Wielkiej Brytanii było jednym z powodów poparcia Brexitu przez przeważającą cześć Brytyjczyków. Partia Geerta Wildersa w Holandii stworzyła nawet portal, w którym można było zgłaszać łamiących prawo pracowników z Polski. We Włoszech przenoszenie produkcji Fiata do Bielska-Białej było ważnym tematem politycznym. Tak więc propozycje zamknięcia się zarówno w granicach narodowych, jak i w granicach strefy euro, mogą wynikać z chęci wykorzystania tych samych obaw Europejczyków z Zachodu.
Z tym, że projekt Europy dwóch prędkości wcale nie jest dla Europy Zachodniej mniej groźny niż powrót do narodowych egoizmów. Bo co się kryje za hasłami głębszej integracji strefy euro? Przede wszystkim osobny budżet, euroobligacje oraz koordynacja polityki ws. zatrudnienia i podatków. Ale czy większe pieniądze płynące z Niemiec do Francji czy Hiszpanii, czy wspólne spłacanie długów spowoduje, że długi te zaczną się zmniejszać a gospodarka znacznie przyśpieszy? Chyba jest to realne w takim stopniu, jak realne jest jednoczesne zmniejszenie bezrobocia i wzrost płac poprzez zamknięcie granic dla zagranicznych pracowników i utrudnianie przenoszenia produkcji za granicę. Protekcjonizm raczej nie zadziała, bez względu na to, czy jego zwolennicy będą chcieli bronić gospodarczej granicy na Renie czy Odrze.