Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. J 12,25
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.
Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.
A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec”.
Nienawiść do życia na tym świecie nie oznacza braku jego akceptacji czy jakiejś formy emocjonalnej awersji. Jeśli przebijemy się przez barwny język semickich metafor, obrazów i przerysowań, zrozumiemy, że Jezus uczy nas dziś przede wszystkim wolności. I nie chodzi tu bynajmniej o możliwość realizacji wszystkich swych zachcianek. Taka wolność tylko pozornie jest wolna. W rzeczywistości tak silnie związuje się z doczesnością, że traci z oczu horyzont wieczności; folgując swym namiętnościom, zakochuje się w życiu – w jego najbardziej złudnym i ulotnym wymiarze. Nic dziwnego. Jej pokarmem jest przecież miłość własna i spożywa go łapczywie, nie wiedząc nawet, że w ten sposób pożera samą siebie. Tymczasem Jezus uczy nas, abyśmy takie właśnie życie mieli w nienawiści, odrywając się od nadmiernego przywiązania do tego świata. Dlaczego? Bo życie najlepiej smakuje dopiero po śmierci. Zyskają je ci, którzy w doczesności miłują wieczność, stracą zaś ci, którzy już dziś w doczesności się zatracą.
Aleksander Bańka