Wspaniałe budynki Wenecji zalewa morze. Weneckich rzemieślników zalewa potop tanich chińskich podróbek. Jeśli zbankrutują, miasto stanie się kolejnym zamykanym na noc Disneylandem.
To pierwsze zagrożenie jest najmniej widoczne. Wyniki pomiarów są jednak bezlitosne – miasto zapada się w morzu z prędkością 4 mm rocznie. Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszy to podnoszenie się poziomów mórz. Drugi – powolne osiadanie budynków. Posadowione setki lat temu na dębowych palach, wbitych w dno laguny, wciąż zagłębiają się w grunt. Według naukowców do końca tego stulecia poziom wód w oceanach podniesie się o ponad metr. W tym samym czasie domy w Wenecji osiądą o 35 cm. W rezultacie plac św. Marka oraz pobliskie pałace i kościoły znajdą się pod wodą. A to oznaczałoby koniec tego magicznego miasta. Nadzieję na ratunek pokłada się w systemie tam i zapór MOSE (Modulo Sperimentale Elettromeccanico). Budowę rozpoczęto w 2003 roku. Całość ma kosztować ponad 6 mld euro i uchronić miasto przed falami o wysokości 3 m. Na razie system MOSE nie uchronił przed „zatopieniem” burmistrza Wenecji Giorgia Orsiniego, oskarżonego o przyjmowanie wielomilionowych łapówek od wykonawców. Wraz z burmistrzem zatonęło ponad 30 lokalnych polityków i przedsiębiorców. Jednakże ukończony i sprawnie działający MOSE ma szanse uchronić Wenecję przed zalaniem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Grażyna Myślińska