Zarzuty umyślnego sprowadzenia katastrofy dla rosyjskich kontrolerów, 19 ekshumacji, które wykazały kolejne błędy przy pochówkach, nowe badania próbek na obecność materiałów wybuchowych - to działania w śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej od jego przejęcia przez Prokuraturę Krajową.
4 kwietnia 2016 r. Prokuratura Krajowa przejęła od zlikwidowanej wtedy Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie śledztwo w sprawie katastrofy samolotu Tu-154 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, w której zginął prezydent RP Lech Kaczyński, jego małżonka oraz 94 innych osób, w tym polityków, wojskowych i duchownych udających się na obchody 70-lecia Zbrodni Katyńskiej.
Sprawą zajął się specjalny zespół prokuratorów. Od WPO przejął on ponad 800 tomów akt głównych oraz około 200 tomów materiałów niejawnych. Zostały one uporządkowane; trwa ich digitalizacja. Łącznie zespół zgromadził i przeanalizował blisko 2 tys. tomów akt postępowań odnoszących się do tragedii.
Swoje śledztwo WPO wszczęła w dniu katastrofy. 10 kwietnia 2010 r. po rozmowie polskiego premiera z Dmitrijem Miedwiediewem pojawił się komunikat CIR, że "prezydent Miedwiediew zapewnił, że śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy w Smoleńsku będzie prowadzone wspólnie przez prokuratorów polskich i rosyjskich". Jak podał niedawno portal wPolityce, na spotkaniu z rodzinami ofiar 10 listopada 2010 r. ówczesny premier Donald Tusk miał powiedzieć, że "proszę traktować to sformułowanie - ja to tak też odbierałem - jako raczej deklarację dobrej woli, że nie będzie ze strony rosyjskiej - Miedwiediew chciał jakby zademonstrować... swoją empatię i gotowość do pełnej współpracy w tej kwestii". Wspólnego śledztwa nie było.
WPO w sierpniu 2011 r. postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w ówczesnym 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Chodziło o organizację lotu Tu-154 w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Ten wątek wyłączono z głównego śledztwa na krótko przed likwidacją WPO.
W marcu 2015 r. WPO wydała postanowienie o postawieniu zarzutów dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska Pawłowi P. i Wiktorowi R. Jednemu zarzucono sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, a drugiemu - nieumyślne sprowadzenie katastrofy. W 2016 r. Rosja odmówiła doręczenia tym dwóm kontrolerom wezwań dotyczących przedstawienia im przez polską prokuraturę zarzutów; polskie wnioski w tej sprawie zostały zwrócone jako "niepodlegające wykonaniu".
W poniedziałek śledczy ujawnili, że wobec Pawła P. i Wiktora R. wydano postanowienia o zarzutach umyślnego sprowadzenia katastrofy. Nikołajowi K., który też był wtedy na wieży w Smoleńsku, prokuratorzy chcą zaś przedstawić zarzut pomocnictwa w tym przestępstwie (za które grozi do 12 lat więzienia).
"Kontrolerzy lotów ze Smoleńska zapewniali pilotów Tu-154, że są +na kursie i ścieżce+, choć z powodu awarii sprzętu nie widzieli samolotu na radarze. Zezwalając na podejście, mieli więc świadomość, że może dojść do katastrofy" - mówił PAP wiceprokurator generalny Marek Pasionek. "Na tym polega umyślność działań i dlatego prokuratura zmieniła wobec nich zarzuty" - dodał.
Zmiana zarzutów i postawienie ich K. to efekt nowej analizy nagrań z wieży w Smoleńsku i nagrań jej rozmów z pilotami Tu-154. Według Pasionka dzięki ekspertom z Biura Badań Kryminalistycznych Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego udało się odczytać dodatkowe zdania i słowa oraz przypisać poszczególne wypowiedzi konkretnym osobom. "Techniki badań fonoskopijnych są doskonalone. ABW zastosowała takie, które pozwoliły na bardziej precyzyjne odszumienie tych nagrań" - mówił Pasionek.
W latach 2011-12, na polecenie WPO, ekshumowano dziewięć ofiar katastrofy - w przypadku sześciu potwierdzono złożenie w niewłaściwych grobach.
W czerwcu 2016 r. PK uznała, że wobec popełnionych wcześniej błędów, konieczne jest zbadanie wszystkich ciał, które nie zostały spopielone. W poniedziałek prokuratura ujawniła, że podczas ekshumacji prowadzonych od 2016 r. stwierdzono dotychczas dwa przypadki zamiany ciał ofiar, a w pięciu trumnach znaleziono fragmenty ciał innych osób. Prokuratorzy nie znają jeszcze wszystkich wyników badań genetycznych ciał ofiar. Formalnie śledztwo jest przedłużone do 31 grudnia 2017 r., ale zapewne nie zakończy się do tego czasu - prokuratura planuje, że ekshumacje wszystkich ofiar potrwają do końca czerwca 2018 r.
Decyzje o ekshumacjach spotkały się ze sprzeciwem części rodzin ofiar. PK, do której wpłynęły zażalenia, skargi i wnioski o uchylenie postanowień ws. ekshumacji, podkreśla, że Kodeks postępowania karnego nie przewiduje możliwości zażalenia na taką decyzję. Kilka dni temu Sąd Okręgowy w Warszawie, badający skargi kilku osób na zapowiedź ekshumacji ciał ich bliskich, zapytał Trybunał Konstytucyjny, czy brak możliwości zaskarżenia decyzji prokuratury o ekshumacji jest zgodny z konstytucją. Sąd zwróci się też do prokuratury o przesunięcie na jak najdalszy termin ewentualnych ekshumacji, co do których zgłoszono zażalenia.
Wiele emocji wywołuje sprawa śladów materiałów wybuchowych. Stała się głośna, gdy w 2012 r. "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy na wraku samolotu znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. WPO tłumaczyła, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu. W czerwcu 2013 r. WPO ogłosiła, że ze sprawozdania biegłych Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji wynika, iż w próbkach nie stwierdzono "obecności pozostałości materiałów wybuchowych lub produktów ich degradacji".
W poniedziałek prokuratorzy podali, że laboratoria z Włoch, Hiszpanii oraz dwa z Wlk. Brytanii zbadają próbki z ciał ekshumowanych oraz z wraku Tu-154 na obecność pozostałości materiałów wybuchowych. Według prokuratury, umiędzynarodowienie tych badań jest spowodowane wątpliwościami co do opinii CLKP. Pierwsze ślady zostaną przekazane do badań w maju. Będą one przesyłane za granicę w pakietach po kilkadziesiąt próbek; badanie pakietu będzie trwało kilka miesięcy.
W 2015 r. prokuratorzy wojskowi przedstawili wnioski z całościowej opinii zespołu 24 biegłych na temat katastrofy. Prace nad nią trwały od 2011 r. Ujawnili wtedy m.in., że "jako pierwszą bezpośrednią przyczynę katastrofy biegli wskazali niewłaściwe działanie załogi, polegające na zniżaniu samolotu przez dowódcę statku powietrznego poniżej własnych warunków minimalnych do lądowania i niewydanie komendy odejścia". Dodali, że było to "działanie nieadekwatne do panującej na lotnisku sytuacji meteorologicznej".
Ponadto jako przyczynę katastrofy biegli wskazali m.in. nieprawidłowości w związku z wyznaczeniem do lotu "osób bez ważnych uprawnień, lub wręcz bez uprawnień, do wykonywania lotów na tym typie samolotu". Kolejnymi z przyczyn było - według biegłych - niewydanie przez kierownika lotów zakazu lądowania na smoleńskim lotnisku ze względu na warunki pogodowe i nieskierowanie samolotu na lotnisko zapasowe oraz "niewydanie przez kierownika strefy lądowania komendy odejścia na drugi krąg w sytuacji, gdy samolot przekraczał minimalną wysokość zniżania 100 m".
W poniedziałek prokuratorzy ujawnili, że oczekują na uzupełnienie tej kompleksowej opinii biegłych. Ponadto planują stworzyć wirtualną mapę miejsca katastrofy, która będzie pokazywała dokładny rozkład szczątków samolotu oraz szczątków ofiar. Zamiarem śledczych jest także wyjazd do Rosji i skatalogowanie wszystkich fragmentów wraku, które tam się znajdują. "Końcowym zamierzeniem" śledztwa będzie nowa, kompleksowa opinia biegłych z zakresu lotnictwa, także z udziałem ekspertów zagranicznych.
Oprócz głównego śledztwa, w PK trwa też siedem innych postępowań związanych ze sprawą katastrofy - w żadnym z nich nikomu nie przedstawiono na razie zarzutów. Pierwsze postępowanie dotyczy nadużycia zaufania w stosunkach z zagranicą. Jego przedmiotem jest działanie z lat 2010-2011 na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej przez funkcjonariuszy publicznych, upoważnionych do występowania w jej imieniu w stosunkach z Rosją podczas badania przyczyn katastrofy (grozi za to do 10 lat więzienia). Śledztwa dotyczą też m.in. zaniechania sekcji zwłok ofiar zaraz po katastrofie; poświadczenia nieprawdy w protokołach sekcji zwłok sporządzonych przez biegłych z Rosji i znieważenia zwłok podczas tego; niszczenia wraku Tu-154 oraz sfałszowania dokumentów przez funkcjonariuszy BOR.
W czerwcu 2016 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu b. wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego za nieprawidłowości przy ochronie wizyt w Smoleńsku D. Tuska i L. Kaczyńskiego. SO uznał, że umyślnie nie dopełnił on obowiązków, czym spowodował zagrożenie dla ochrony prezydenta i premiera. Był to pierwszy wyrok sądu karnego związany z katastrofą w Smoleńsku. Bielawny złożył apelację, wnosząc o uniewinnienie lub o zwrot sprawy do SO; strona oskarżenia nie apelowała. 12 kwietnia Sąd Apelacyjny w Warszawie ma ogłosić prawomocny wyrok w sprawie.
Przed warszawskim SO od marca 2016 r. trwa proces b. szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego i czterech innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu z 10 kwietnia 2010 r. Podsądni nie przyznają się do zarzutów, za które grozi im do 3 lat więzienia. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska. 11 kwietnia ma zeznawać jako świadek b. szef MSZ Radosław Sikorski.
Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek". Strona polska wielokrotnie - m.in. we wnioskach o pomoc prawną wysyłanych do Rosji przez WPO - występowała o przekazaniu wraku i pochodzących z niego urządzeń i agregatów.