Dziesiątki tysięcy ekstremalnych pątników

Ekstremalna Droga Krzyżowa (EDK) zakończona. Około 60 tys. osób w modlitwie, ciszy i skupieniu pokonało wielokilometrowe trasy, by móc w pełni przeżywać Wielki Post.

W całej Polsce 7 kwietnia wyruszyło około 190 Ekstremalnych Dróg Krzyżowych.

Najdłuższa i zarazem najtrudniejsza trasa liczy aż 133 kilometry i prowadziła od krakowskiego Podgórza do Zakopanego (Sanktuarium Maryjne na Wiktorówkach). Najliczniejsza z nich rozpoczęła się mszą w krakowskim kościele św. Józefa w Podgórzu. Uroczystość, którą odprawił pomysłodawca EDK ks. Jacek Stryczek. W świątyni zgromadziło się ponad 3 tys. osób.

Michał przyjechał do Krakowa specjalnie z Sandomierza. ‒ Nie wyobrażam sobie innej trasy niż ta na Kalwarię. Idę nią już trzeci raz. To dla mnie ogromne przeżycie ‒ mówił, starając się przekrzyczeć zgromadzony tłum. Kasia, studentka, która pierwszy raz dołączyła do społeczności EDK, była zaskoczona tak dużą frekwencją. ‒ Nie spodziewałam się tylu osób! I ta atmosfera! Każdy w skupieniu, pełen energii, świetnie przygotowany. Niektórzy omawiają trasy, które przeszli w zeszłych latach. Jest niesamowicie!

W 2015 r. na EDK wyruszyło 11 tys. osób. Rok później - już 26 tys. W tym roku jest to ok. 60 tys. osób. Dokładne liczby organizatorzy podadzą 10 kwietnia. W tegorocznej edycji chętni mieli do dyspozycji aż 457 tras, w 252 miastach, na terenie 11 państw. Wydarzenie, które każdego roku angażuje kilkadziesiąt tysięcy ludzi na świecie, staje się zjawiskiem międzynarodowym. W tym roku objęło swym zasięgiem 11 państw. To m.in. Szwecja, Norwegia, Szwajcaria, Niemcy, Austria, Rumunia, Wielka Brytania. W USA znaleźli się chętni, którzy w ramach EDK pójdą tzw. Drogą Apaczów, czyli trasą biegnącą wzdłuż drogi 88 - Apache Trail. To najbardziej oryginalna i egzotyczna ze wszystkich tras. W ubiegłym roku uczestnicy znaleźli się nawet na Antarktydzie. Najdłuższa trasa liczyła 133 km.

Odpowiedź na kryzys
Ekstremalna Droga Krzyżowa powstała w 2009 r. w Krakowie, w duszpasterstwie prowadzonym przez ks. Jacka Stryczka. Przedsięwzięcie zainicjowało kilku młodych mężczyzn tworzących projekt Męska Strona Rzeczywistości. Pomysł był odpowiedzią na zaobserwowany przez nich „kryzys męskości”. Przejście długiej i trudnej trasy miało być antidotum na męską „miękkość”, przywiązanie do komfortu i łatwizny.
Dziś Ekstremalna Droga Krzyżowa to nowa forma duchowości, zyskująca coraz większą liczbę zwolenników. Uczestnicy EDK w całej Polsce wyruszają na 40, 60, a nawet 100-kilometrowe trasy. Idąc całą noc pochylają się nad specjalnie przygotowanymi rozważaniami. Podczas drogi obowiązuje zasada milczenia, która ma pomóc w odpowiednim doświadczaniu tego czasu. Uczestnicy mogą wyruszać na trasy w małych grupach lub samotnie. Najwięcej osób podejmuje się przejścia EDK w okresie Wielkiego Postu, ale można to zrobić w dowolnie wybranym momencie roku.
W czasie drogi krzyżowej przeżywanej w taki sposób, często w trudnych warunkach atmosferycznych, w bólu, wyczerpaniu, człowiek może przekroczyć siebie, pokonać granice swoich możliwości i dzięki temu otworzyć się na zmianę, na nowy sposób myślenia – tłumaczą inicjatorzy EDK. Wielu uczestników Drogi Krzyżowej twierdzi, że w czasie tej wędrówki podjęło ważne życiowe decyzje, zmieniło sposób myślenia a także zmierzyło się z samym sobą. Motywacji jest tyle, ilu jest uczestników. Częstą motywacją jest poszukiwanie w życiu wartości, swojego miejsca, chęć przeżycia czegoś głębokiego. Są tacy, co szukają wyzwań, próbują swoich granic, wychodzą ze strefy komfortu mierząc się ze swoimi słabościami. Na trasie jednak można spotkać i takich, według których „maczystowska” teologia EDK może grozić tym, że człowiek uwierzy, że zbawi się o własnych siłach.

Nowe możliwości
Maciek wyruszył w zeszłym roku na EDK z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej trasą liczącą około 42 kilometry. W połowie drogi zaczął się źle czuć: miał dreszcze, czuł chłód, a jednocześnie ‒ bardzo rozpalone czoło. Ktoś świetnie przygotowany na przejście EDK wyciągnął termometr. Gorączka 40 stopni. Maciek musiał zdecydować: rezygnuje z trasy czy idzie dalej. Zdecydował, że spróbuje. Było mu bardzo ciężko, ale, paradoksalnie!, z kilometra na kilometr czuł się coraz lepiej, bez użycia leków. Gdy świtem wszedł do kalwaryjskiego kościoła, okazało się, że temperatura spadła do 37 stopni.
Przed Mszą w Podgórzu odbył się krótki briefing prasowy z udziałem biskupa Grzegorza Rysia, ks. Jacka Stryczka, organizatorów EDK i autorów rozważań. Była mowa o tym, czym jest EDK i jakich doświadczeń dotyka. Biskup Ryś porównywał cykl życia człowieka z drogą krzyżową. ‒ Śmierć jest bliskim doświadczeniem, a droga krzyżowa jest w jego przeżyciu bardzo pomocna. Musimy zacząć ludziom mówić, że umrą ‒ mówił, dodając: ‒ Przez takie drogi krzyżowe jak EDK widać jednocześnie, jak zdrowym organizmem jest Kościół, jak rośnie. Ksiądz Stryczek przekonywał natomiast, że drogą do tego, żeby kościoły były pełne, jest podniesienie wymagań. ‒ Gdy podnosimy wymagania, to one przyciągają ludzi, którzy chcą żyć sensownie. Jest obecnie trend, żeby żyć wartościami ‒ i EDK to właśnie na ten trend odpowiada.
– Przestajemy być tacy, jacy siebie sobie wymyśliliśmy i jak siebie uwięziliśmy w klatce własnych wyobrażeń, w naszych możliwościach i chceniach – mówi ks. Jacek Stryczek. – Otwiera się droga do zupełnie innego patrzenie na siebie. Cechą charakterystyczną tego, co dzieje się z ludźmi po przejściu EDK jest to, że odkrywają dla siebie nowe możliwości – dodaje duchowny.

Zanim wyruszyli:
Jastrzębia: Dać coś więcej z siebie
Katowice: To będzie niezwykła noc
Marcinkowice: Ekstremalni u św. Franciszka
Nisko: Z cierpiącym Chrystusem przez lasy i pola
Piła: EDK, czyli próba dla ciała i ducha
Rokitno: W ciszy, skupieniu i trudzie
Sandomierz: Z krzyżem za Jezusem do Maryi
Tychy: To wasza misja
Waplewo: Każdy kilometr to jeden dzień
Wrocław: Potrzebujemy śmierci
Wrocław: To Bóg jest ekstremalny

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jakub Jałowiczor Jakub Jałowiczor