Były prezes PZPN, działacz międzynarodowy Michał Listkiewicz powiedział PAP, że w zaplanowanych na środę w Helsinkach wyborach do Komitetu Wykonawczego UEFA szef polskiej federacji Zbigniew Boniek ma bardzo duże szanse. "To byłby prestiż dla naszej piłki" - przyznał.
Boniek jest jednym z dwunastu kandydatów do ośmiu miejsc w Komitecie Wykonawczym UEFA (w marcu wycofał się Cypryjczyk Marios Lefkaritis). Prezes PZPN może zostać drugim w historii - po Leszku Rylskim - Polakiem, który znajdzie się w ścisłym kierownictwie tej organizacji.
Wybory odbędą się podczas 41. Kongresu Zwyczajnego UEFA, 5 kwietnia w Helsinkach. Głosują przedstawiciele poszczególnych federacji. Dzień wcześniej zbierze się tam obecny Komitet Wykonawczy.
"Dla Zbyszka awans do tego gremium byłby, mówiąc językiem piłkarskim, przejściem z +uefowskiej+ Ligi Europejskiej do Ligi Mistrzów. Bardzo prawdopodobne, że tam się dostanie. Jest jednym z faworytów, takie głosy do mnie dochodzą. Ma duże poparcie. Z tego co wiem, jest aktywny, jeździ, spotyka się, nawet z najmniejszymi federacjami. Np. dla San Marino czy Andory to splendor, że ktoś taki jak Boniek tam przyjeżdża" - przyznał Listkiewicz, działający od lat w strukturach UEFA i FIFA.
Jak dodał, dużym atutem obecnego prezesa PZPN jest również sytuacja polskiego futbolu.
"Na pewno to mu bardzo pomaga. PZPN ma obecnie sukcesy na wielu polach - to m.in. wyniki reprezentacji, organizacja, piłka masowa, nowoczesny portal internetowy, sprawdzający się system licencyjny itd. Ryzyko porażki Bońka w Helsinkach jest minimalne. W mojej ocenie na 99 procent będzie wybrany" - powiedział były prezes PZPN, który latem 2016 roku został powołany na stanowisko szefa komisji sędziowskiej czeskiej federacji (FACR).
Czteroletnia kadencja połowy składu 15-osobowego Komitetu Wykonawczego UEFA kończy się co dwa lata. Na zmianę wybieranych jest ośmiu lub siedmiu członków oraz prezydent federacji. Tym razem od obsadzenia jest osiem miejsc w tym gremium.
"Jego rolą jest współdecydowanie o najważniejszych kwestiach. To m.in. wybór organizatorów seniorskich i młodzieżowych mistrzostw Europy, Ligi Mistrzów czy Ligi Europejskiej, ale też wiele innych spraw. Najważniejsze decyzje podejmuje Komitet Wykonawczy UEFA, a nie sekretarz generalny czy prezydent. Choćby w kwestii środków pomocowych na rozwój piłki dziecięcej, młodzieżowej, kobiecej w danych krajach" - przyznał Listkiewicz.
Były sędzia międzynarodowy nie ukrywa, że obecność swojego przedstawiciela w Komitecie Wykonawczym UEFA to dla krajowej federacji duży prestiż.
"Z ponad 50 federacji europejskich w komitecie zasiada 15 działaczy. To jest duża nobilitacja dla krajowego związku piłkarskiego. Powiem tak - lepiej tam być niż nie być. Na zasadzie +nic o nas bez nas+. Będąc w Komitecie Wykonawczym, można promować działaczy z własnego kraju do różnych komisji, np. szkoleniowej czy technicznej. Z drugiej strony nie jest tak, że coś się załatwi. Jeżeli ktoś oczekuje cudów, jest w błędzie. Na pewno jednak można perswadować, lobbować" - stwierdził.
W 2011 roku o jedno z siedmiu wówczas wolnych miejsc starał się bezskutecznie Grzegorz Lato (miał drugi najsłabszy wynik). Z kolei siedem lat wcześniej kandydował właśnie Michał Listkiewicz, ówczesny prezes PZPN. Do szczęścia zabrakło mu trzech głosów w dogrywce.
"Niestety, niektórzy zachowali się wtedy nielojalnie. Przegrałem w dogrywce, w której rywalizowałem z przedstawicielem Włoch. W tej dodatkowej turze dostałem mniej głosów niż w głównej. Ówcześni sprzymierzeńcy mnie zawiedli. Zamienili +moje+ głosy na Włocha. Cóż, może mieli powody. Może Italia bardziej im się podobała jako kraj? Ale Zbyszkowi teraz taka sytuacja nie grozi. On jest postrzegany jako Polak i Włoch" - zakończył Michał Listkiewicz.