Po serii nieszczęśliwych wypadków, w czasie których ginęli ludzie, którzy z nim wyruszali, rzuciłem: „Jurek, jak to jest? Partner ciągle się zmienia, a co ze spokojem sumienia?”. A Kukuczka popatrzył na mnie i odparował: „Słuchaj, ty jesteś wierzący, ja jestem wierzący. I wiesz: ani sekundy dłużej”.
Tej nocy przyśnił mi się Jurek. Nie, to nie był sen. To był transmisja − opowiada Ignacy „Walek” Nendza, człowiek pełen pasji. O górach może opowiadać godzinami. − Śniło mi się, jak stoi przy żerdkach przed chałupą w Beskidach. Stał w takim swetrze w figury geometryczne, a jego synowie byli przed płotem. „Jurek! Co ty tu robisz? Przecież jesteś na wyprawie” – godom do niego. A on: „Przyjechałem na chwilę i zaraz wracam. A ciebie zapraszam za 28 dni”. I koniec. Poskoczyłem na łóżku, żona się obudziła. Nie zmrużyłem już oka. W robocie powiedziałem chłopakom: „Słuchajcie, Kukuczka mnie odwiedził”. Za półtora dnia przyszła informacja o śmierci. Płakałem jak bóbr. A jak przyszedł ten 28. dzień, to poszedłem rano do kościoła i wyspowiadałem się. (śmiech) Potem czekałem na 28. miesiąc. Teraz będzie 28. rok.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz