To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. Mk 9,7
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.
Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni.
I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!» I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa.
A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy „powstać z martwych”.
I pytali Go: «Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz?»
A On im rzekł: «Istotnie, Eliasz przyjdzie najpierw i wszystko naprawi. Ale jak jest napisane o Synu Człowieczym? Ma On wiele cierpieć i być wzgardzony. Otóż mówię wam: Eliasz już przyszedł i postąpili z nim tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane».
Na górę Przemienienia to Jezus zabrał Jakuba i Jana. Nie był to ich wspólny pomysł, a inicjatywa samego Jezusa. Bo to, czy dane nam będzie Go spotkać tak intymnie i blisko, zależy od Niego właśnie. Żeby jednak na górę wejść, konieczne jest wykonanie pewnego wysiłku. Pragnienie wejścia na szczyt zakłada trud, czasem nawet upadek, a jednak miłośnicy gór zdolni są poświęcić naprawdę wiele. Czy tak pragnę spotkania z Bogiem żywym? Po doświadczeniu bliskości Boga, po głęboko przeżytym z Nim spotkaniu trzeba jednak zejść z góry. A droga w dół bywa bardziej uciążliwa niż wspinanie się na szczyt – bolą kolana, łatwiej o potknięcie; ja osobiście nie lubię schodzenia w dół. Podobnie ze spotkania z Bogiem, które przemieniło nas wewnętrznie, trudno wrócić do codzienności, do szarości spraw, do niezrozumiałych i przygnębiających sytuacji. Z każdego spotkania, w którym Jezus ingeruje cudownie w nasz wewnętrzny świat, musimy wychodzić ze świadomością, że ten dar jest nam zadany, że brzemię to staje się naszym zadaniem.
Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska