„Tego, kto staje w twoich drzwiach, nie pyta się, skąd przyszedł, jakie jest jego wyznanie, ale czy cierpi!” – powtarzał ks. Alojzy Orione. Wychował tysiące sierot i upośledzonych dzieci na całym świecie, uratował życie imigrantom z Polski. Powtarzał, że tylko miłość zbawi świat!
Sanktuarium Matki Bożej Czuwającej w Tortonie w Piemoncie, na północy Włoch. W krypcie kościoła przy szklanej trumnie z ciałem św. ks. Alojzego Orione niemal cały czas ktoś klęczy. Zabalsamowane ciało świętego doskonale się zachowało. Na twarzy od niemal 80 lat ten sam utrwalony uśmiech. Ale nie to przyciąga wzrok odwiedzających kościół, tylko… buty kapłana. Stare, wytarte, z dziurami na podeszwach. „Kiedy przebieraliśmy ks. Orione – opowiadała miesięcznikowi „Don Orione oggi” dr Maria Venturino, patomorfolog z grupy, która badała i balsamowała ciało świętego – księża z jego zgromadzenia dali nam parę butów. Nowe, błyszczały. Założyliśmy je zmarłemu, ale następnego dnia buty leżały obok. Nałożyliśmy je ponownie, ale kolejnego ranka sytuacja powtórzyła się – buty były na ziemi. Ks. Ignazio Terzi wyjaśnił nam, co dla mnie było abstrakcją, że widocznie ks. Alojzy woli, żeby mu założyć jego stare buty. Zrobiliśmy to. I więcej buty nie spadły z nóg zmarłego”. Buty te dostał od żebraka. Ilekroć ktoś podarował mu nowe, jeszcze tego samego dnia wymieniał się nimi z bezdomnym na ulicy. Kapłan ubogich, przez papieży nazwany „świętym miłosierdzia”, uratował życie i wychował setki tysięcy sierot i upośledzonych dzieci. Jego dewizą były cztery słowa: Chrystus, Maryja, dusze i papież, „słowa, które same w sobie są już programem”. A historia z butami ma głębsze korzenie…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek