Funkcjonariusze CBA zabezpieczają w Ministerstwie Rozwoju oraz w spółkach PZL Mielec i WSK "PZL-Świdnik" dokumenty w sprawie przetargu na śmigłowce wielozadaniowe dla wojska - poinformował we wtorek PAP Piotr Kaczorek z CBA.
"Funkcjonariusze Delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Warszawie w ramach śledztwa prowadzonego pod nadzorem Prokuratury Regionalnej w Szczecinie w sprawie rozpisanego w 2012 r. przetargu na śmigłowce wielozadaniowe dla Wojsk Lądowych, Marynarki Wojennej i Sił Powietrznych realizują dziś postanowienia o żądaniu wydania rzeczy, zabezpieczają dokumenty w Ministerstwie Rozwoju w Warszawie, w Polskich Zakładach Lotniczych sp. z o.o. w Mielcu oraz w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego +PZL-Świdnik+ S.A. w Świdniku" - powiedział PAP Kaczorek.
Ministerstwo Rozwoju poinformowało PAP w komunikacie, że funkcjonariuszom CBA zostanie wydana wszelka dokumentacja dotycząca negocjacji offsetowych, które ten resort prowadził w sprawie przetargu na śmigłowce. Jednocześnie MR ze względu na prowadzone postępowanie odmówiło komentowania podjętych w tym zakresie działań.
Komentarza odmówił także dyrektor ds. komunikacji WSK "PZL-Świdnik" Stanisław Wojtera.
Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON do końcowego etapu zakwalifikowało ofertę Airbus Helicopters z maszyną H225M Caracal. MON podało wówczas, że tylko ta oferta spełniła wymogi formalne. Należące do amerykańskiego koncernu Lockheed Martin zakłady PZL Mielec oferowały MON śmigłowiec Black Hawk w eksportowej wersji. Z kolei WSK "PZL-Świdnik", które należą do włoskiego Leonardo, proponowały maszynę AW149. MON odrzuciło ofertę Świdnika ze względy na zbyt odległy termin dostawy, Mielca - z powodu braku uzbrojenia.
Tej decyzji sprzeciwiało się będące wówczas w opozycji PiS oraz związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku. Ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak (PO) wiele razy podkreślał, że przetarg na śmigłowce dla wojska był rzetelny, a warunki dla wszystkich oferentów były takie same.
30 września 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej, której podpisanie było warunkiem zawarcia kontraktu z Airbus Helicopters. Na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju, które negocjowało offset z Airbusem, poinformowało o zakończeniu rozmów, uznając ich dalsze prowadzenie za bezprzedmiotowe. Według rządu oferta Airbusa nie odpowiadała interesom ekonomicznym i bezpieczeństwa Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej.
Od tego czasu MON na nowo rozpoczęło procedurę pozyskania nowych śmigłowców w ramach pilnej potrzeby operacyjnej. Pod koniec października 2016 r. MON poinformowało, że do rozmów z Inspektoratem Uzbrojenia przystąpili wszyscy trzej oferenci, którzy uczestniczyli w poprzednim przetargu.
Według najnowszych, pochodzących z ubiegłego tygodnia zapowiedzi szefa MON Antoniego Macierewicza, w tym roku zostanie zakupionych 16 śmigłowców – po osiem dla Wojsk Specjalnych i Marynarki Wojennej. Minister mówił, że pierwsze dwie maszyny zostaną na przełomie stycznia i lutego dostarczone siłom specjalnym.
Jesienią 2016 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie uchyliła decyzję z 2015 r. o odmowie śledztwa z ówczesnego zawiadomienia posłów PiS ws. przetargu na śmigłowce i badała sprawę w postępowaniu sprawdzającym. W październiku 2016 r. prokuratura wszczęła śledztwo.
Jego podstawą jest art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje karę do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień. Inną podstawą jest art. 305, który stanowi, że kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej udaremnia lub utrudnia przetarg publiczny albo wchodzi w porozumienie z inną osobą działając na szkodę właściciela mienia albo osoby lub instytucji, na rzecz której przetarg jest dokonywany, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Śledztwo prowadzi Prokuratura Regionalna w Szczecinie.
Posłowie PiS zawiadomienie do prokuratury złożyli w maju 2015 r. Podkreślali w nim, że wymagania przetargowe mogły preferować tylko jednego z oferentów - Airbusa. Według PiS, przestępstwa mogli się dopuścić ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak, wiceminister Czesław Mroczek oraz osoby im podległe.
Zdaniem Siemoniaka, obecne działania CBA dotyczą dokumentacji w Ministerstwie Rozwoju, która powstała za czasów wicepremiera Mateusza Morawieckiego. "Trudno mi więc to komentować, tym bardziej stan dokumentacji u oferentów. Mogę podkreślić, że w zakresie MON do listopada 2015 r. (wtedy Siemoniaka na stanowisku ministra zastąpił Macierewicz - PAP) wszystkie działania były rzetelne, przejrzyste i zgodne z prawem. Prowadził je Inspektorat Uzbrojenia, którym do niedawna kierowała ta sama osoba co w czasie przetargu w MON" - powiedział PAP Siemoniak.
Przypomniał też, że w maju 2016 r. sąd oddalił pozew PZL-Świdnik wobec Inspektoratu Uzbrojenia MON w sprawie przetargu na śmigłowce.
Informację o akcji CBA pierwsze podało Radio ZET.