Przemówienie papieża Franciszka do pracowników Kurii Rzymskiej.
Ponieważ Kuria nie jest sztywnym narzędziem, to reforma jest przede wszystkim znakiem żywotności Kościoła w drodze, pielgrzymującego i Kościoła żywego, a zatem semper reformanda [stale się reformującego], reformującego, ponieważ jest żywy.
Trzeba tutaj stanowczo powtórzyć z mocą, że reforma nie jest celem samym w sobie, ale jest to proces rozwoju a przede wszystkim nawrócenia.
Z tego względu celem reformy nie jest estetyka, tak jakby się chciało Kurię uczynić piękniejszą; nie może być rozumiana jako swego rodzaju lifting, makijaż, czy sztuczka, aby upiększyć stare ciało kurialne, ani też jako jakąś operację chirurgii plastycznej w celu usunięcia zmarszczek.
Drodzy bracia, to nie zmarszczki muszą drżeć w Kościele, ale plamy!
Patrząc z tej perspektywy, należy stwierdzić, że reforma będzie skuteczna tylko i wyłącznie wtedy, gdy jest prowadzana przez ludzi, „odnowionych” , a nie tylko ludzi „nowych”. Nie wystarczy zadowolić się zmianą personelu, ale musimy doprowadzić członków Kurii do odnowy duchowej, ludzkiej i zawodowej. Reforma Kurii nie odbywa się żadną mirą poprzez zmianą osób - co z pewnością się dzieje i będzie mieć miejsce - ale poprzez nawrócenie dokonujące się w osobach. Nie wystarcza bowiem jakieś „kształcenie ustawiczne”, trzeba także i przede wszystkim „stałego nawrócenia i oczyszczenia”. Bez „przemiany mentalności” wysiłek funkcjonalny okazałby się próżny.
Właśnie z tego powodu podczas dwóch poprzednich naszych analogicznych spotkań dokonałem, wzorem Ojców pustyni refleksji nad pewnymi „chorobami”, a w 2015 wychodząc od słowa „miłosierdzie” nad pewnym wzorcem „katalogu koniecznych cnót dla osób pracujących w Kurii i dla tych wszystkich, którzy chcą, aby ich konsekracja lub służba Kościołowi były owocne”. Podstawowym powodem jest to, że podobnie jak cały Kościół stale się reformuje także Kuria powinna się stawać nieustannym nawróceniem osobistym i strukturalnym.
Trzeba było mówić o chorobach i leczeniu, ponieważ każda operacja, aby osiągnąć sukces, musi być poprzedzona pogłębioną diagnozą, dokładnymi analizami i musi być wspomagana i kontynuowana precyzyjnymi zaleceniami.
Na tej drodze czymś normalnym, a nawet zdrowym jest napotykanie trudności, które w przypadku reformy mogłyby ukazywać się w różnych kategoriach oporów: oporów otwartych, które często wynikają z dobrej woli i szczerego dialogu; oporów ukrytych rodzących się z serc przerażonych lub zatwardziałych, karmiących się pustosłowiem duchowego konformizmu, ludzi którzy mają pełne usta słów gotowych do zmian, ale chcą, by było tak, jak wcześniej; istnieją również opory złośliwe, rodzące się w umysłach przewrotnych i ukazują się, gdy diabeł inspiruje złe intencje (często przebrane za baranki). Ten ostatni rodzaj oporów kryje się za słowami usprawiedliwiającymi a wielu przypadkach oskarżycielskimi, chroniąc się w tradycjach, pozorach, w formalnościach, w tym co znane, lub chęci sprowadzania wszystkiego do kwestii personalnych, nie odróżniając między czynem, sprawcą i działaniem.
Brak reakcji jest znakiem śmierci! Zatem opory dobre – a nawet te mniej dobre – są konieczne i zasługują, by je usłyszano, zaakceptowano i zachęcano do ich wyrażenia - co jest znakiem, że ciało jest żywe.
Wszystko to znaczy, że reforma Kurii to delikatny proces, który musi być przeżywany w wierności temu, co istotne, przy ciągłym rozeznaniu, z ewangeliczną odwagą, z kościelną mądrością, z uważnym słuchaniem, ze śmiałym działaniem, z pozytywnym milczeniem, stanowczymi decyzjami, i z wielką modlitwą, z głęboką pokorą, z jasną dalekowzrocznością, z konkretnymi krokami naprzód i - kiedy okazuje się to konieczne – także z krokami wstecz, ze zdeterminowaną wolą, z żywą żywotnością, z odpowiedzialną władzą, z bezwarunkowym posłuszeństwem; ale przede wszystkim powierzając się pewnemu przewodnictwu Ducha Świętego, ufając w Jego niezbędne wsparcie, a dla tego ostatniego konieczna jest modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa.