Franciszek odpowiedział na pytanie dotyczące pewnych krytyk adhortacji "Amoris laetitia".
Pewne sprzeciwy wobec adhortacji "Amoris laetitia" świadczą o niedostatkach recepcji nauczania Soboru Watykańskiego II – powiedział papież Franciszek w rozmowie ze Stefanią Falasca, opublikowaną dziś na łamach włoskiego dziennika katolickiego "Avvenire". Jej głównym tematem jest dobiegający końca Jubileusz Miłosierdzia oraz kwestia jedności chrześcijan.
Odpowiadając na pytanie dotyczące pewnych krytyk adhortacji "Amoris laetitia" Ojciec Święty wyraził przekonanie, że głównym celem misji Kościoła jest przekazywanie ludziom miłosiernego planu Boga. Zauważył, że podczas Soboru Watykańskiego II Kościół poczuł swoją odpowiedzialność, by być w świecie żywym znakiem miłości Ojca, zaś w konstytucji "Lumen gentium" powrócił do swych źródeł – Ewangelii. Zatem w centrum jego przepowiadania jest nie tyle pewien legalizm, ile osoba Boga, który we wcieleniu Syna stał się Miłosierdziem.
"Niektórzy nadal nie rozumieją – albo białe, albo czarne - że także w ciągu życia trzeba rozeznawać" – zauważył papież. Powołując się na opinię historyków, twierdzących, że dla recepcji soboru trzeba co najmniej stulecia Ojciec Święty zauważył, że od zakończenia Vaticanum II minęło dopiero pół wieku. Zaprzeczył, jakoby chodziło tutaj o dewaluowanie doktryny.
Franciszek zaznaczył, że Rok Święty nie przebiegał według ściśle przygotowanego planu, ale toczył się zgodnie z natchnieniami Ducha Świętego. Jednocześnie zaznaczył, że spotkania ekumeniczne, w tym niedawne w Lund w Szwecji, nie są związane z Rokiem Miłosierdzia, ale owocem procesu rozpoczętego podczas Soboru Watykańskiego II. Papież wskazał, że dialog ekumeniczny jest obecnie prowadzony na trzech poziomach: wspólne podejmowanie dzieł miłosierdzia, wspólna modlitwa oraz rozpoznawanie wspólnej wiary wyrażającej się w męczeństwie – jest to ekumenizm krwi. Ojciec Święty potępił też wszelki prozelityzm między chrześcijanami, który sam w sobie jest grzechem ciężkim. Wyraził przekonanie, że rakiem Kościoła jest schlebianie jeden drugiemu.
Szerzej wątek Roku Jubileuszowego i ekumeniczny relacjonuje Radio Watykańskie. Nie miałem żadnych planów, robiłem po prostu to, do czego inspirował mnie Duch Święty. To przyszło samo. Pozwoliłem się prowadzić Duchowi Świętemu – tak o dobiegającym końca Roku Jubileuszowym mówi Franciszek w wywiadzie dla włoskiego dziennika Avvenire. Podkreśla on, że Kościół to Ewangelia, dzieło Jezusa Chrystusa, a nie urzeczywistnianie pewnych idei.
Franciszek przypomina, że podwaliny pod Rok Miłosierdzia przygotowali już poprzedni papieże, a zwłaszcza św. Jan Paweł II. W jakimś sensie wyrasta on też z Soboru Watykańskiego II. Kościół poczuł się bowiem na nim zobowiązany, by być w świecie znakiem miłości Ojca. W „Lumen gentium” sięgnął do swych źródeł, do Ewangelii. „To przesunęło punkt ciężkości w pojmowaniu chrześcijaństwa z pewnego legalizmu, który może być ideologiczny, na Osobę Boga, który stał się miłosierdziem we wcieleniu Syna. Niektórzy – proszę pomyśleć o reakcjach na „Amoris laetitia” – nadal nie rozumieją, mówią: «albo białe, albo czarne», tymczasem to w nurcie życia należy dokonywać rozeznania” – mówi Ojciec Święty.
Większość opublikowanego dziś wywiadu dotyczy wydarzeń ekumenicznych, których w Roku Miłosierdzia było wyjątkowo dużo. Franciszek zastrzega, że te dwie sprawy nie są ze sobą powiązane. Wydarzenia ekumeniczne są naturalną konsekwencją procesu zainicjowanego na Soborze. Ten proces się intensyfikuje, można odnieść wrażenie, że idziemy szybciej, ale ja nie zarządziłem żadnego przyśpieszenia – zapewnia Franciszek. Dzieli się on swymi doświadczeniami braterstwa i duchowej jedności podczas spotkań ekumenicznych, zwłaszcza na wyspie Lesbos, gdzie towarzyszyli mu patriarcha Konstantynopola i zwierzchnik Cerkwi greckiej. Zapewnia, że w hierarchach prawosławnych dostrzega ludzi Bożych. Wszyscy oni byli bowiem najpierw mnichami. Kiedy z nimi rozmawiasz, przekonujesz się, że są to ludzie modlitwy – mówi Papież.
Franciszek podkreśla, że dziś ekumenizm rozwija się w działalności charytatywnej, modlitwie i męczeństwie za wiarę. Zastrzega jednak, że równie ważny jest dialog teologiczny i że dążąc do jedności na tych trzech płaszczyznach nie odstawia się na bok doktryny. Przeciwstawianie spraw doktrynalnych sprawom duszpasterskim nie jest ewangeliczne i sieje tylko zamęt. Papież przypomina również, że wszelki prozelityzm między chrześcijanami jest ciężkim grzechem, będąc niezgodny z samą dynamiką stawania się i bycia chrześcijanami. Kościół to nie drużyna piłkarska, która szuka kibiców – podkreśla Ojciec Święty.
Odnosząc się z kolei do krytycznych opinii na temat jego ekumenicznych poczynań, do zarzutów, że zaprzedają one katolicką doktrynę czy protestantyzują Kościół, Franciszek przyznaje, że nie spędzają mu one snu z powiek. Zastrzega jednak, że trzeba zawsze rozeznać, w jakim duchu wypowiada się krytyki pod jego adresem. Jeśli nie są one wypowiadane w złym duchu, mogą pomóc. „Kiedy indziej od razu widać, że opierają się one na wyrywkach, które mają uzasadnić z góry przyjętą pozycję, nie są uczciwe i wypowiada się je w złym duchu, by wprowadzać podziały” – uważa Papież.
KAI /Radio Watykańskie /jk