Bez zdrowych rodzin nie będzie przekazywania wiary i nie będzie licznych i dobrych powołań.
Tak jak tytuł brzmi wybrany przez papieża Franciszka temat synodu biskupów, który odbędzie się jesienią 2018 r. To swego rodzaju kontynuacja poprzednich synodów poświęconych małżeństwu i rodzinie. Wszak wiara jest przekazywana przede wszystkim w rodzinach, i to one są pierwszym miejscem rodzenia się powołań. Niestety, trudno zauważyć jakieś ożywienie duszpasterstwa narzeczonych i małżeństw. Mamy za to niepokojący z punktu widzenia jedności Kościoła chaos w sprawie udzielania, czy też nieudzielania, Komunii Świętej rozwiedzionym żyjącym w nowych związkach. Trzeba żywić nadzieję, że nastąpi w tej sprawie jakaś doktrynalna, zgodna z Ewangelią i Tradycją, jasność i zajmiemy się głębszym myśleniem oraz konkretnym działaniem na rzecz rodziny. Bo bez zdrowych rodzin nie będzie przekazywania wiary i nie będzie licznych i dobrych powołań. W wielu społeczeństwach dzieje się tak, że rodzice katoliccy jako tako angażują się w przygotowanie dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Potem jednak formacja wiary w rodzinach jest bardzo słaba. Nastolatki namawiane są jeszcze do przystąpienia do sakramentu bierzmowania, bo „się przyda, jak trzeba będzie brać ślub”. Po bierzmowaniu, które teoretycznie powinno być sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej, następuje często oddalenie się od Kościoła. Stąd złośliwa „definicja” bierzmowania jako uroczystego pożegnania się z Kościołem w obecności biskupa. Oczywiście Duch wieje, kędy chce, i bywa niekiedy tak, że pomimo braku życia wiarą w rodzinie młody człowiek wchodzi na drogę dojrzałego przeżywania relacji z Bogiem. Z drugiej strony zdarza się, że rodzice są autentycznie wierzący, a dziecko w pewnym momencie oznajmia, że jest ateistą. Nie da się zaprogramować młodego człowieka na dobrego katolika. Zresztą nie ma wiary bez wolności. Nie tak dawno Franciszek spotkał się z uczestnikami konferencji nt. duszpasterstwa powołaniowego. Papież wskazał na trzy elementy ważne dla wzrastania powołań: wyjść, ujrzeć i wezwać. Jezus wychodził ku człowiekowi i bez pośpiechu spoglądał na niego z miłością. Nie przedstawiał długich programów, ale wzywał do pójścia za Nim. „Pójdź za Mną” – powiedział do Mateusza. Oby Kościół oczyszczał się i bardziej przekonująco umiał wskazywać młodym Chrystusa jako „drogę, prawdę i życie”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.