Francja zapowiedziała „ostateczną” likwidację wielkiego slumsu migrantów pod Calais, choć z góry wiadomo, że jest to projekt syzyfowy.
Jechali swoim audi 80 km na godzinę. Na początku września troje brytyjskich dziennikarzy było już na ogrodzonym dojeździe do portu w Calais. Mknęli, by zdążyć na prom, gdy z boku wyłoniła się grupa mieszkańców „Dżungli”, jak popularnie nazywane jest obozowisko migrantów pod Calais. Na przednią szybę samochodu poleciał metrowy pień drzewa. Instynktowny skręt w lewo, uderzenie w jadący na sąsiednim pasie tir i zakleszczenie obu samochodów. Audi było ciągnięte przez ciężarówkę jeszcze kilkadziesiąt metrów, zanim się zatrzymało. Wszystko zakończyło się wyjątkowo dobrze, tylko lekkimi ranami. W ostatnich miesiącach desperacja migrantów z największego slumsu w Europie każe im wrzucać na drogę różne przedmioty, wielkie kubły na śmieci, pnie drzew, by – nawet kosztem spowodowania wypadku – spowolnić czy zablokować ruch w kierunku portu. To pozwala na włamania do ładowni tirów i próby przemycenia się do Wielkiej Brytanii albo, jeśli się nie uda, przynajmniej ogołocenie ciężarówek z towarów, bo w „Dżungli” powstało kilka złodziejskich gangów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jerzy Szygiel