Spośród wszystkich dowódców podziemia antykomunistycznego "Łupaszka" jest postacią szczególną, wyjątkową. Jego cechy osobowe pozwalały mu na osiąganie wielkich sukcesów w walce z systemem komunistycznym - powiedział PAP prof. Krzysztof Szwagrzyk, kierujący poszukiwaniami ofiar komunistycznych zbrodni.
Pytany, czym dla niego i innych osób pracujących na "Łączce" jest dzień pogrzebu Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" prof. Szwagrzyk odparł, że nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. - Uczestnicząc w pogrzebie szczątków majora "Łupaszki" będziemy mieli świadomość, że jest to zamknięcie pewnego etapu. Trzy lata po odnalezieniu i identyfikacji szczątków pana majora będziemy mogli w końcu pochować jego szczątki. To bardzo ważna chwila i mam wrażenie, że podobne odczucia będzie miało bardzo wielu Polaków, którzy będą osobiście uczestniczyli w pogrzebie lub obserwowali go w mediach. Jest to też moment, w którym będziemy zastanawiali się dlaczego tak wiele czasu upłynęło, zanim udało się uroczyście pochować majora "Łupaszkę". Powinno się to dokonać już dawno. Bez względu na to, co myślimy o przyczynach tego opóźnienia, jest to bardzo ważny dzień dla wszystkich Polaków - podkreślił.
Jego zdaniem, postać majora Szendzielarza jest tak wyjątkowa dla historii podziemia niepodległościowego. - Spośród wszystkich dowódców podziemia antykomunistycznego mjr "Łupaszka" jest postacią szczególną, wyjątkową, której cechy osobowe pozwalały mu na osiąganie wielkich sukcesów w walce z systemem komunistycznym. Przez samych komunistów był człowiekiem wyjątkowo znienawidzonym. Długo usiłowano go zlikwidować i rozbić dowodzone przez niego oddziały. Zasługi pana majora "Łupaszki" są ogromne i nikt nie jest w stanie ich zdeprecjonować. Stał się on symbolem niezłomności. Dziś jego wizerunek jest na T-shirtach, muralach, koncertach i przy wielu innych okazjach. Sądzę, że to, jakim niezłomnym pozostał do końca spowodowało, że zasłużył, aby mówić o nim w takich a nie innych słowach. Bardzo się cieszę, że pan major został postacią legendarną i docenioną współcześnie - stwierdził prof. Szwagrzyk.
Szczątki majora odnaleziono 22 maja 2013 r. pod rozebraną drogą asfaltową, która przecinała pole pochówków na powązkowskiej Łączce. - Droga powstała na początku lat sześćdziesiątych. Jest to kolejny dowód na to, w jaki sposób komuniści próbowali zatrzeć ślady tego, co znajduje się w tym miejscu. W jednej z jam grobowych odnaleźliśmy szczątki czterech mężczyzn, wśród których był Zygmunt Szendzielarz i jego najbliżsi współpracownicy, w tym jego bezpośredni dowódca podpułkownik Antoni Olechnowicz "Pohorecki", kapitan Henryk Borowski "Trzmiel" i porucznik Lucjan Minkiewicz "Wiktor".Szczątki pana majora Szendzielarza znajdowały się najwyżej, co oznacza, że zostały zrzucone z ciężarówki na ciała jego kolegów. Spoczywał twarzą do ziemi. To dosyć częsty układ szczątków odnajdywanych na Łączce. Wynikało to z tego, że oprawcy chwytali ofiary za ręce i nogi po czym z wozu konnego lub ciężarówki zrzucali do dołów i zasypywali. Po wielu latach mogliśmy więc odtworzyć te wydarzenia i dowiedzieć się tak wiele na temat działania sprawców.
Jak wiele nieeksplorowanych miejsc pochówku ofiar komunizmu wciąż znajduje się w Polsce?
- Możemy mówić o kilkuset miejscach pochówku, ale nikt nie wie, ile dokładnie. Jest to ogromna skala problemu z którym państwo i społeczeństwo muszą się zmierzyć. Dotychczas nikt nie prowadził rejestrów takich miejsc. Dopiero teraz dysponujemy informacjami, że w każdym miejscu, w którym znajdowały się siedziby Urzędu Bezpieczeństwa i wszędzie, gdzie toczyły się walki z podziemiem antykomunistycznym, znajdują się miejsca pochówku, w których powinniśmy prowadzić prace poszukiwawcze. Wciąż nie znamy miejsca pochówku kilkunastu tysięcy ofiar terroru komunistycznego. To jest spuścizna systemu komunistycznego, z którą dopiero zaczynamy sobie radzić. Na szczęście ten proces poszukiwań szczątków ofiar nabiera coraz większego rozmachu i wierzę, że w kolejnych latach kolejni bohaterowie będą odnajdywani - podsumował prof. Szwagrzyk.