W samochodzie głowy państwa założono oponę wycofaną z użytku - donosi "Rzeczpospolita".
W BOR świadomie narażono prezydenta na niebezpieczeństwo - czytamy w tekście opublikowanym przez "Rzeczpospolitą" ("Prawda o wypadku Andrzeja Dudy"). Wedle informacji, do których dotarła autorka artykułu 15 lutego do prezydenckiej, pancernej limuzyny założono oponę, która była wycofana z użytku i przeznaczona do utylizacji. To ta opona uległa zniszczeniu i stała się przyczyną wypadku prezydenckiego samochodu 4 marca.
Wcześniej, w Karpaczu, podjęto decyzję o wjeździe ważącym 3,5 tony samochodem prezydenckim (na pełnym gazie) drogą prowadzącą do stacji wyciągu na Śnieżkę. Pokrytego kamieniami i lodem, stromego odcinka drogi nie mógł w tym dniu pokonać samochód inny niż terenowy. Na skutek tego wjazdu opona prawdopodobnie uległa uszkodzeniu.
BOR popełnił tez szereg innych błędów tego dnia. Kierowca, choć w chwili wypadku uratował życie Andrzeja Dudy, to wcześniej zignorował informacje o problemach z ciśnieniem w oponie. Zgodnie z przepisami szef ochrony powinien w takiej sytuacji przerwać podróż i kontynuować ją dopiero po sprowadzeniu bezpiecznego samochodu. Ponadto prezydencka limuzyna jechała ponad dwa razy szybciej niż powinna na uszkodzonej oponie, a w prezydenckiej kolumnie znalazło się nieuprzywilejowane auto, czego zakazuje prawo.
"Rzeczpospolita" nie uzyskała komentarza BOR ani Kancelarii Prezydenta do tych zarzutów.
wt /Rzeczpospolita