Rachela Lambert zawalczy znowu by odłączyć męża od sondy żywieniowej. Czyli o jego śmierć.
Historia Vincenta jest głośna od kilkunastu miesięcy. I dobrze, że francuskie media ciągle do niej wracają. Francuz ma 38 lat, z zawodu jest pielęgniarzem. W 2008 r. uległ wypadkowi na motorze. Od tego czasu żyje on w tzw. stanie minimalnej świadomości: reaguje na bodźce, rusza oczami, płacze, odczuwa ból. Z punktu widzenia medycyny nie jest to stan wegetatywny. Pacjent nie jest rośliną sztucznie podtrzymywaną przy życiu. Vincent jest pod pieką lekarzy w szpitalu w Reims, na północy Francji. O odłączenie go od sondy żywieniowej, jak widać z uporem, walczy od kilku lat jego żona Rachela i bracia. Powołują się na prawo Leonettiego, które pozwala składać wnioski o zakończenie życia osoby bliskiej, której terapia nie daje żadnych skutków i można określić ją jako uporczywą.
I pewnie Vincent Lambert dawno by już nie żył, gdyby nie upór, z kolei, jego rodziców. Słusznie twierdzą, że nie jest stosowana wobec niego uporczywa terapia. Utrzymują z nim kontakt.
Spór starały się rozstrzygnąć francuskie sądy. Ale kiedy dały przyzwolenie na uśmiercenie Vincenta, rodzice wnieśli sprawę do Trybunału w Strasburgu. Tam przy siedmiu głosach, przeciw pięciu, potwierdzono werdykt francuski.
Historia Vincenta miała też swój bieg na ulicach miast. I mocno podzieliła opinię społeczną we Francji. Na ulicami wielkich miast przeszły nawet marsze w obronie życia mężczyzny. Do publicznej debaty włączyli się też francuscy biskupi. Dziewięciu z nich, napisało nawet list do prezydenta, polityków i lekarzy. To dzięki interwencji Kościoła, lekarka prowadząca Vincenta, odmówiła odłączania go od sondy żywieniowej. Medyczne konsylium wówczas odważnie sprzeciwiło się decyzji Trybunału w Strasburgu. Lekarze wnieśli też do sądu o prawną ochronę dla pacjenta oraz pozew przeciw żonie i braciom Lamberta „lobbującym” na rzecz eutanazji. – Skoro lekarze wnieśli o jego ochronę, to sytuacja jest jasna: potwierdzają, że on żyje. - cieszyła się wtedy matka Lamberta.
Niestety nie wiadomo jak toczy się ta sprawa, wiele wskazuje na to, że utknęła. W tym samym czasie trybunał administracyjny w Châlons-en-Champagne miał rozpatrzyć dwa pozwy złożone przez bratanka François Lamberta przeciw lekarzom oraz sprawę o odłączenie ich wuja od sondy. Bratanek chciał dowieść, że jego wuj jest poddawany uporczywej terapii. Do chwili zmiany lekarza prowadzącego, nie było to możliwe.
Sprawa komplikuje się z miesiąca na miesiąc. Bo na domiar wszystkiego, sprawę w sądzie złożyła też Rachela. I praktycznie ją wygrała. Sąd wskazał ją jako osobę, która powinna być głosem decydującym w sprawie jej męża. poprosił jeszcze tylko o zdanie Departamentalną jednostkę ds Rodziny w Reims by sprawdziła, że takie rozwiązanie ostatecznie rozwiąże spór rodzinny. I czy spełni swoją misję. Jaką? Misję odebrania życia człowiekowi, który w swojej bezsilności nie może nic. Jest zdany na łaskę innych. Szkoda, że nie zauważają jak Vincent, mimo swojego stanu, walczy. Bezdyskusyjnym jest więc fakt, że Francuz wykazuje wolę życia.
Joanna Bątkiewicz-Brożek