Najemnik każdego dnia stara się zapracować na przychylność nieba. Pyta zalękniony: „Jesteś ze mnie zadowolony?”. Syn podchodzi i bierze z półki. Najemnik robi rzeczy dla Boga, syn „od Boga”.
15.02.2016 11:57 GOSC.PL
Mój trzyletni syn jeszcze nigdy wstając rano nie wygłosił formułki: „Tato, proszę cię dziś o opiekę nade mną”. Dlaczego? Bo ten trzylatek ma świadomość synostwa, wie, że ja zły, samolubny człowiek daję mu to „w pakiecie”. Wspominałem już o tym? Tak.
Jak wiele zmieniło się we mnie od czasu, gdy usłyszałem „udał mi się mój syn”, a Bóg pokazał, że nie są to słowa na wyrost.
Widzę, że naszym największym pęknięciem, tęsknotą, raną jest brak doświadczenia synostwa. Jezus na początku misji usłyszał nie tylko „kocham Cię” ale i „podobasz mi się”.
Kto z nas – pytam o to często – może spojrzeć w lustro na swą gębę i powiedzieć: „Podobam się Bogu!”. O tym, że nas „kocha” i „miłuje” słyszymy „od żłobka do nagrobka” i słowa te na większości z nas nie robią już wrażenia. Podobasz Mu się. Dobrze się przy tobie czuje. Lubi z tobą przebywać. Dlaczego? Bo jesteś synem. On zaczyna dialog od słów „dziecko”.
Najemnik robi rzeczy (nawet bardzo szlachetne) dla Boga.
Syn „od Boga”.
Najemnik każdego dnia stara się zapracować na przychylność nieba. Pyta zalękniony: „Czy jesteś ze mnie zadowolony?”.
Syn ściąga Królestwo na ziemię. Wie, że jest członkiem rodziny królewskiej i ma do tego prawo. Został nabyty krwią Królewskiego Syna, która stanowi odtąd kartę przetargową i dowód osobisty.
Najemnik nieustannie pyta „Przepraszam, czy mogę?”; syn podchodzi do półki i bierze... Dysponuje tym, co znajduje się w Królestwie (usłyszał przecież „dziecko wszystko co mam do ciebie należy). Nie prosi o uzdrowienie ale ogłasza je w imieniu Jezusa. Nie błaga o błogosławieństwo, ale błogosławi.
Co zmienia się w jego posłudze? Wszystko.
Bardzo dotykają mnie słowa papieża Franciszka, który w „Evangelii gaudium” pisze wprost: „Ewangelizować, to znaczy czynić obecnym królestwo Boże w świecie”.
Wspólnota „Głos na Pustyni” ponad rok temu wydała zbiór konferencji z roku 2014. Kompilację w stylu „the best of”. Nauczania poświęcone były jednemu z imion Boga, które brzmi „Jahwe Rafa” czyli „Bóg, który uzdrawia”. Różni goście głosili te słowa w ciemno, nie widząc przełomów. Minęło kilkanaście miesięcy. Do krakowskiej wspólnoty spływają świadectwa osób które „jedynie’ wysłuchały konferencji i… zostały uzdrowione: „W ciągu ostatnich dwóch miesięcy byliśmy świadkami lub otrzymaliśmy świadectwa potężnych przełomów, uzdrowień i zmian. W grudniu Grażynie wyrównały się nogi (1,5 cm) podczas krótkiej modlitwy. W styczniu otrzymaliśmy kilka świadectw uzdrowienia, które miały miejsce podczas słuchania nauczań, w tym zniknięcia torbieli w mózgu u Ani (potwierdzone medycznie) czy bólów kręgosłupa. Przemek złożył świadectwo uzdrowienia skręconego i naderwanego odcinka szyjnego kręgosłupa po słowie proroczym. 2-letniej Poli po modlitwie zespołu posługującego zmniejszył się znacząco guz oka - lekarze zrezygnowali z jego usuwania. Na przełomie miesiąca otrzymaliśmy świadectwo finansowe: zniknięcia sporego długu. W tym tygodniu pierwsze wyniki badań potwierdziły zwycięstwo Jezusa nad rakiem piersi u Gosi, a wczoraj dotarło do nas świadectwo całkowitego uzdrowienia sparaliżowanej ręki po udarze mózgu”.
Bóg nie czyni cudu po to, byśmy potem dorobili do niego jakąś pobożną ideologię. On potwierdza odważne głoszenie słowa znakami i cudami. Tak było w dziejach Apostolskich, tak jest i dzisiaj.
– Stań się tym, kim jesteś – przypomina biskup Grzegorz Ryś w świetnej książce „Dzieci królestwa” – Pan Jezus mówi: „Proście, a przyjmiecie” – to jest ten fragment, który zwykle tłumaczymy: „proście, a otrzymacie”. „Proście, a przyjmiecie”.
Masz już wszystko.
Marcin Jakimowicz