Europę czeka dalsze zagrożenie terrorystyczne i w związku z tym Węgry chcą mieć odpowiednie narzędzia - oświadczył w piątek premier Węgier Viktor Orban, nawiązując do planowanych przez rząd zmian w konstytucji.
Według Orbana warto, by w jak największej liczbie państw europejskich jak najszybciej udostępniono rządom odpowiednie narzędzia w tej sferze. "My też chcemy tylko tyle, tylko takich narzędzi i takiego pola manewru, jakie w innych państwach europejskich dają ich własne parlamenty" - oznajmił w Radiu Kossuth.
Orban podkreślił, że niewątpliwie należy zachować przy tym ostrożność, gdyż prawa do swobód są ważne i nie należy ich ograniczać bardziej niż to uzasadnione, ale na pierwszym miejscu należy postawić bezpieczeństwo ludności.
Węgierski rząd chce wprowadzenia do konstytucji pojęcia stanu zagrożenia terrorystycznego, który dawałby mu prawo m.in. do zamykania granic. Gdyby odpowiednie poprawki zostały przyjęte, byłaby to już szósta zmiana konstytucji za rządów obecnej koalicji centroprawicowego Fideszu Orbana i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP). Opozycja krytykuje te plany.
Koalicja rządząca proponuje zapisanie w konstytucji możliwości ogłoszenia przez rząd z ominięciem parlamentu stanu zagrożenia terrorystycznego w razie zamachu terrorystycznego lub jego niebezpieczeństwa.
Stan zagrożenia terrorystycznego trwałby 60 dni, ale mógłby zostać przedłużony przez parlament. Podczas jego obowiązywania w wykonywaniu obowiązków policji mogłoby pomagać wojsko.
Obecnie w konstytucji jest zapisana możliwość ogłaszania pięciu rodzajów szczególnych stanów: stanu wyjątkowego, stanu nadzwyczajnego, stanu niespodziewanego ataku, stanu obrony prewencyjnej i stanu zagrożenia.
Ten ostatni jednak może być wprowadzany wyłącznie w przypadku klęski żywiołowej lub katastrofy przemysłowej. Ogłoszono go np. w 2010 r., gdy pękł zbiornik huty aluminium w Ajka, co spowodowało wyciek około 700 tys. metrów sześciennych czerwonego szlamu, powstającego przy oczyszczaniu boksytu ze związków żelaza metodą ługowania. Była to największa katastrofa ekologiczna w historii Węgier.
Niezależny portal Origo opublikował niektóre szczegóły projektowanych zmian. Rząd miałby m.in. prawo do zamknięcia granic, zmiany budżetu państwa, wprowadzenia godziny policyjnej czy zakazu zgromadzeń, a także tymczasowego zawieszania niektórych ustaw. Inne uprawnienia rządu to ograniczanie działalności mediów, nadzór internetu i poczty, zakaz ruchu drogowego, kolejowego i lotniczego czy zarządzenie wysiedlenia ludności z jakiegoś terenu.
Węgierska Partia Socjalistyczna sprzeciwiła się zmianom w obecnej postaci i zaproponowała dwustopniowe ogłaszanie stanu zagrożenia terrorystycznego: rząd mógłby wprowadzić nadzwyczajne środki najwyżej na dziewięć dni, a potem parlament większością dwóch trzecich głosów decydowałby o użyciu wojska i znaczniejszych ograniczeniach.
Ugrupowanie Polityka Może być Inna (LMP) oceniło, że konstytucja już w obecnej postaci umożliwia reagowanie na różne zagrożenia, a jej lider Andras Schiffer zarzucił Orbanowi, że "chce ręką parlamentu sam sobie wystawić na 60 dni czek in blanco, aby robić praktycznie to, co mu się podoba". Skrajnie prawicowy Jobbik uznał zaś wprowadzenie do konstytucji pojęcia stanu zagrożenia terrorystycznego za uzasadnione, ale domagał się, by można go było ogłaszać tylko za zgodą większości czterech piątych.
Poparcie przynajmniej niektórych posłów opozycji jest kluczowe dla przyjęcia poprawek, gdyż koalicja Fidesz-KDNP, która przez długi czas dysponowała większością dwóch trzecich miejsc w parlamencie, utraciła ją na początku ub.r. po wygranej kandydata lewicowej opozycji w wyborach uzupełniających do parlamentu.