Trzeba wojnę domową zostawić za sobą, żeby zbudować trwały, to znaczy nieoparty na przemocy, sukces.
Jestem pod wrażeniem obejrzanego niedawno filmu „Nienawistna ósemka” Quentina Tarantino. Pod przygnębiającym wrażeniem. To jest złe arcydzieło. Studium, jak każdy film Tarantino, zemsty. Tu jednak jest już tylko zło, nienawiść. Nie ma żadnego dobra. Nikt nie zasługuje na ocalenie. Ten film opisuje Amerykę po wojnie domowej, zwanej secesyjną. Nienawiść i zło wynikają z podziału na dwie strony tej wojny albo przynajmniej żerują na świeżym jej dziedzictwie. Zastanawiam się nad naszą wojną domową. Warto obejrzeć ten straszny film, żeby zobaczyć, do jakich skutków może ona prowadzić. Do jakiego zbydlęcenia… Nie, raczej do odczłowieczenia, do jakiego tylko człowiek jest zdolny. Zauważmy, że wojna domowa przeszła swoim niszczycielskim frontem przez Amerykę 150 lat temu. W Anglii ostatnia wojna domowa miała miejsce 330 lat temu. To coś mówi, być może, o szansach formowania społecznego kapitału, obywatelskiego zaufania, w końcu także ekonomicznego sukcesu w tych krajach. Trzeba wojnę domową zostawić za sobą, żeby taki sukces zbudować – trwały, to znaczy nieoparty na przemocy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Nowak