- Słowa szefa PE Martina Schulza na temat sytuacji w Polsce nie były osądem, ale wyrazem zaniepokojenia o zasadę trójpodziału władzy - powiedział PAP Giacomo Fassina z biura prasowego szefa PE. W tym tygodniu Schulz spotka się z ambasadorem Polski przy UE.
"Wypowiedzi przewodniczącego Schulza miały na celu przekazanie obaw, jakie usłyszał od wielu grup politycznych i członków Parlamentu Europejskiego w sprawie aktualnych wydarzeń w Polsce, a szczególnie w sprawie powołania sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Słowa przewodniczącego nie były ostatecznym osądem, ale wyrazem zaniepokojenia o jedną z podstawowych zasad rządów prawa w UE, a mianowicie o zasadę demokratycznego podziału władzy" - wyjaśnił Fassina.
Pod koniec tego tygodnia ma dojść do osobistej rozmowy Schulza z ambasadorem Polski przy UE Markiem Prawdą. Rzecznik stałego przedstawicielstwa Polski przy UE Artur Habant powiedział PAP, że takie uzgodnienia zapadły po rozmowie telefonicznej ambasadora z szefem gabinetu Schulza.
W poniedziałek ambasador Marek Prawda zadzwonił do szefa gabinetu przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Uzgodniono, że ambasador i Schulz porozmawiają osobiście pod koniec tygodnia na temat reakcji na wywiad szefa PE.
"Ewentualne dalsze działania będą zależeć od przebiegu tej rozmowy" - powiedział Habant.
O to, by ambasador postarał się o spotkanie z przewodniczącym PE, zwrócił się w poniedziałek minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.
To reakcja na wywiad, jakiego Schulz udzielił niemieckiemu radiu Deutschlandfunk. Ocenił on w nim, że wydarzenia w Polsce mają charakter zamachu stanu i są dramatyczne.
Premier Beata Szydło oświadczyła, że oczekuje od Schulza przeprosin za te słowa. Z kolei szef MSZ ocenił, że słowa Schulza były "bezzasadne, nieuprawnione, a wręcz skandaliczne".
Reakcję przygotowuje też grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należą eurodeputowani PiS. Według nieoficjalnych informacji frakcja przygotowuje list do Schulza w sprawie jego wypowiedzi o Polsce.