Należy zniszczyć tych barbarzyńców interweniując na lądzie; trzeba im dołożyć; to kwestia samoobrony - mówią PAP Francuzi, którzy domagają się ostrej reakcji w związku z zamachami w Paryżu, najkrwawszymi w historii kraju. Inni starają się tonować nastroje i apelują: "nie ryzykujmy pochopnych działań"; "nie" brudnej wojnie.
W sześciu piątkowych zamachach w Paryżu życie straciło co najmniej 129 osób, a ponad 350 zostało rannych. Zginęło siedmiu terrorystów, z których sześciu wysadziło się w powietrze. Do zamachu przyznało się Państwo Islamskie.
"To, że mówi się dzisiaj o stanie wojny, wymaga od Francji innego rodzaju riposty, niż to miało miejsce do tej pory. Nie należy jednak ulec prostej demagogii. Sytuacja w Syrii jest bardzo złożona i gdy się popatrzy na takie mocarstwo jak Stany Zjednoczone, które podchodzi do tej kwestii niezwykle ostrożnie, to ja osobiście wolę nie ryzykować pochopnych działań" - mówi PAP jeden z rozmówców.
Mężczyzna spotkany przed restauracją "Le Carillon" apeluje: "Nie dajmy się złamać (...). Stawiajmy opór. Trzeba im dołożyć. To jedyny przekaz, który są w stanie zrozumieć. Zresztą jeśli tego nie zrobimy, to oni nam dołożą. Zasada zwykłej samoobrony".
Według kolejnego rozmówcy PAP "nie będziemy w stanie rozbić tego pseudopaństwa, tych barbarzyńców, wyłącznie ich bombardując, więc należy ich po prostu zniszczyć, angażując siły w terenie".
"To logiczna konsekwencja polityki naszych rządzących" - tak o zamachach mówi z kolei mężczyzna, który sprzeciwia się "brudnej wojnie". "Od 20 lat kraje Bliskiego Wschodu są bombardowane przez Amerykanów i Francuzów. Można więc sobie łatwo wyobrazić jakie wzbudzamy uczucia w tym regionie. Stąd wiadomo na przykład, że Al-Kaida to dzieło Stanów Zjednoczonych a IS to terroryści, których działalność była uzasadniona interesami państw imperialistycznych" - podkreśla.
"Tak więc, patrząc na to, co się wydarzyło w piątek, jest to logiczna konsekwencja polityki naszych rządzących. Jeśli taka ma być cena tej polityki, to ja nie zgadzam się na to, by Francja i inne kraje imperialistyczne prowadziły ich brudną wojnę. Bo to jest brudna wojna" - przekonuje.
Według kolejnej rozmówczyni PAP "w pewnym momencie wszyscy powinni się zebrać, Francja, kraje Bliskiego Wschodu, Niemcy, a także Turcja, by omówić wyjście z sytuacji, organizując na przykład wspólną akcję na miejscu".
Inna kobieta przekonuje: "Jesteśmy w stanie wojny. A wojnę trzeba doprowadzić do końca. Nie chcieliśmy tej wojny, no ale trzeba żyć dalej".
W sobotę dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS) opublikowali oficjalne oświadczenie, w którym wzięli na siebie odpowiedzialność za piątkowe zamachy w Paryżu. W dokumencie podkreślono, że ataki zostały dokładnie zaplanowane. Dżihadyści ostrzegli, że Francja pozostanie jednym z ich głównych celów do momentu, aż jej władze nie zrezygnują z dotychczasowej polityki. "Dopóki wasze samoloty będą zrzucać bomby na nasze miasta, dopóty i wy nie zaznacie spokoju. Będziecie się bać nawet wychodząc z domu na zakupy" - zagroziło Zachodowi Państwo Islamskie; wezwało też po raz pierwszy tak wyraźnie mieszkających w Europie muzułmanów do wydania jej "świętej wojny" na jej własnym terytorium.