Prof. Modzelewski chce skomplikowanych podatków i krytykuje interpretacje indywidualne. Nic dziwnego: sam na tym skorzysta.
04.11.2015 12:19 GOSC.PL
Jeszcze sejm nie zaczął pracować, a już ruszyła ofensywa ustawodawcza Prawa i Sprawiedliwości. I dobrze: dzięki temu możemy zapoznać się z kolejnymi pomysłami tej partii, wnikliwie w nie wczytać i je ocenić. Niestety, pierwsze propozycje dotyczące ustaw podatkowych budzą obawy. W tym miejscu nie chciałbym skupiać się na najbardziej „grzejących” propozycjach, dotyczących podatku bankowego i od sklepów wielkopowierzchniowych, ale propozycji zmian w innych ustawach, takich jak np. VAT.
Jednym z głównych twórców propozycji zmian jest prof. Witold Modzelewski, który często wypowiada się w mediach na ten temat. Nie odmawiam prof. Modzelewskiemu kompetencji w dziedzinie podatków, wręcz przeciwnie. Zwłaszcza ustawę o podatku VAT zna doskonale, w końcu ją na początku lat 90-tych współtworzył, i po odejściu z ministerstwa finansów założył jako jeden z pierwszych Polaków firmę, doradzającą przedsiębiorcom, jak tego VATu nie płacić. I od tamtego czasu konsekwentnie walczy z poglądem, jakoby nasze prawo podatkowe było zbyt skomplikowane. – Chyba już warto skończyć liberalne ogłupianie o upraszczaniu podatków, zwłaszcza że obecne są skomplikowane i nieefektywne. Już chyba nikt nie ma nadziei, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej możemy mieć proste prawo podatkowe – grzmi w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” pan profesor.
I przedstawia szereg propozycji zmian, które jeżą włos na głowie. Na przykład autodenuncjację podatników, zwaną delikatnie obowiązkiem informowania fiskusa o korzyściach podatkowych. Krótko mówiąc podatnicy otrzymujący odpowiednio wysokie zwroty będą musiały – pod karą wysokiego „domiaru” – powiadamiać fiskusa o tym, gdzie i jak zaoszczędziły na podatkach. A przecież nie wszystkie formy „optymalizacji podatkowej” oznaczają, że dany podatnik robi coś, co nie ma żadnego innego sensu poza ucieczką od daniny. Takie rozwiązanie zniechęca do korzystania także z należnych ulg. Z punktu widzenia fiskusa to dobrze – pytanie brzmi: czy w takim razie nie lepiej uszczelnić podatki przez ich uproszczenie?
Nie! Mówi autorytatywnie prof. Modzelewski, który prezentuje także sposób na zmniejszenie ilości wydawanych indywidualnych interpretacji podatkowych. Ministerstwo finansów za pośrednictwem izb skarbowych wydaje ich rocznie kilkadziesiąt tysięcy, głównie w temacie VAT. Co proponuje PiS i prof. Modzelewski? Zlikwidujmy same interpretacje w zakresie VAT (poza nielicznymi wyjątkami), wtedy będzie ich znacznie mniej! Prawda, że genialne? Podobnie, jak tłumaczenie, dlaczego tak powinno być: - Przepis może być jednoznaczny, ale i tak ważniejsze jest to, co powie minister finansów w interpretacji na jego temat. W praktyce wygląda to tak, że gdy przychodzi kontrola do firmy, to najpierw mówi: pokaż interpretacje. Jeśli są korzystne, opisanych w nich spraw się nie sprawdza. Pozostałe hurtem są kwestionowane. Dlatego firmy obstawiają się interpretacjami. To nie ma nic wspólnego z państwem prawa.
Albo prof. Modzelewski świadomie obraża polskich urzędników, albo nie wie, o czym mówi – wiedząc o jego wieloletniej praktyki zawodowej obstawiam jednak to pierwsze. Wygląda bowiem na to, że wszyscy kontrolerzy to psychopaci lub cwaniaki, które, gdy tylko przedsiębiorca nie jest uzbrojony w odpowiednią interpretację, wydają z siebie triumfalny okrzyk: ha! Mamy cię! W rzeczywistości wielu przedsiębiorców wskazuje na to, że w ostatnich, mniej-więcej 10 latach, jakość pracy kontrolerów i urzędników skarbowych, polepszyła się, a z danych MF wynika, że z biegiem lat spada liczba kontroli, rośnie za to ich skuteczność – bo przykłada się coraz większą wagę do zbadania sprawy podatnika jeszcze przed kontrolą. Słowem: by nie wchodzić przedsiębiorcy na głowę, jeśli nie ma takiej potrzeby.
Odpowiedzi na pytanie, dlaczego prof. Modzelewski tak walczy z interpretacjami, szukałbym gdzie indziej, mianowicie w Instytucie Studiów Podatkowych. Brzmi mądrze, prawda? Jak nazwa think tanku albo jednostka badawcza na uczelni. Tymczasem ISP to nic innego, jak prywatna firma, która zajmuje się doradztwem podatkowym. Firma, której współzałożycielem i prezesem zarządu jest nie kto inny, jak prof. Modzelewski. Gdy nie będzie interpretacji indywidualnych, za które, w porównaniu z pomocą prawnika, płaci się grosze, wzrosną ceny opinii doradców. Bo będzie zapotrzebowanie, gdyż – co zresztą prof. Modzelewski w dalszej części wywiadu przyznaje, narażając się na zarzut niekonsekwencji – polskie przepisy wcale nie są jednoznaczne. I oczywiście nie odmawiam mu prawa do wypowiadania się w sprawach prawa podatkowego, jednak przynajmniej w temacie zmiany ustaw pod presją lobbystów mógłby skorzystać z okazji do milczenia.
Jednak nie skorzysta, bo obóz PiS z jego zdaniem liczy się nadzwyczaj mocno. Prof. Modzelewski leje swoimi wypowiedziami miód na uszy polityków tej partii. Obawiam się jednak, że jeśli przy tworzeniu prawa królować będzie logika podpowiadająca, że „ten, kto stosuje legalną optymalizację, nie powinien się tego wstydzić” lub że dążenie do uproszczenia podatków to wyraz nieodpowiedzialnego a krrrrwiożerczego liberalizmu, szybko możemy zatęsknić za urzędującym jeszcze Mateuszem Szczurkiem, a nawet Jackiem Rostowskim.
Stefan Sękowski