Piątek i sobota (23 i 24 października) – to być może najważniejsze dni synodu. Trwają prace nad końcowym raportem. Czego można się spodziewać?
23.10.2015 09:00 GOSC.PL
Nie bardzo wiadomo. W sobotę po południu zgromadzanie synodalne na ostatniej sesji plenarnej będzie głosowało nad dokumentem końcowym. Najpierw punkt po punkcie, a potem także być może nad całością. Dziesięcioosobowa komisja wyłoniona przez papieża ma trudne zadanie zredagowania dokumentu, który będzie owocem dwóch synodów. To właściwie "mission impossible". Na bazie Instrumentum Laboris oraz setek modi (poprawek) zgłoszonych w toku dyskusji ma powstać spójny tekst końcowy. Ma on oddawać maksymalnie obiektywnie przebieg debaty oraz zawierać wskazówki duszpasterskie zgodne z wizją większości ojców synodalnych. Papież może ten tekst zachować dla siebie, może uczynić podstawą do adhortacji posynodalnej, może podać do wiadomości Kościoła. Ostatni punkt programu sobotniego – Te Deum. Potem Eucharystia w niedzielę zamykająca synod.
Wnioskując z dotychczasowego przebiegu obrad dwóch synodów nie należy się spodziewać wielkiego przełomu. Wydaje się, że nad całością obrad zaciążyły negatywnie dwie sprawy. Pierwsza, dokument roboczy okazał się słabym tekstem. Nie spełnił on swojej roli. Miał uporządkować i ukierunkować dyskusję, ale praktycznie jej przeszkadzał. Ojcowie spierali się często o słowa. Czuli dyskomfort pracy nad tekstem, który jest słaby socjologicznie i teologicznie. Można poprawiać coś, co jest dobre. Trudno zły tekst przy pomocy poprawek zamienić w dobry.
Drugą sprawą, która zaciążyła negatywnie nad pracami synodu, była kwestia Komunii dla osób rozwiedzionych żyjących w nowych cywilnych związkach. Nie wiem, czy usłyszmy jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czy to jest problem doktrynalny czy czysto duszpasterski. Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie, zauważmy, że dotyczy on wąskiej grupy ludzi. Nie chodzi przecież o wszystkich ludzi po rozwodzie. Ale o tych, którzy po rozwodzie, żyją w stabilnym nowym (cywilnym) związku oraz żywią gorące pragnienie nawrócenia, pokuty i Eucharystii. Są takie osoby, owszem, ale nie sądzę by było ich wiele. Nie znaczy to, że nie należy podejmować problemu i myśleć, jak pomóc takim ludziom. Ale czy naprawdę było sensowne, by od lutego 2014 (konsystorz, na którym kard. Kasper sprowokował tę debatę) przez dwa synody i rok między nimi, ta jedna marginalna kwestia przesłoniła setki innych palących tematów związanych z małżeństwem i rodziną? Dwa synody o rodzinie odbyły się w cieniu tej kwestii.
Dziennikarze podgrzewali nadmiernie ten temat, ale odnoszę wrażenie, że także sami ojcowie synodalni zostali wciągnięci w debatę, z której powstało (póki co) więcej zamieszania niż pożytku. Po tylu dyskusjach synod nie wypracował jasnego stanowiska. Widać to wyraźnie w sprawozdaniach z prac w małych grupach językowych (z trzeciej części). Co będzie na ten temat w dokumencie końcowym? Czy będzie jasne wskazanie drogi? Do sobotniego wieczornego głosowania ważą się te sprawy.
Czy na koniec synodu małżeństwa i rodziny poczują się wsparte przez Kościół, wzmocnione w swojej misji i powołaniu we współczesnym świecie (jak głosi temat synodu)? Na pewno trwałym owocem rzymskiego października 2015 pozostaną święci Ludwik i Zelia Martin, rodzice św. Teresy, nauczycielki „małej drogi” do Boga. Do określeń „męczennik”, „wyznawca”, „zakonnik”, „zakonnica”, „biskup”, „papież” itd., możemy dopisać „małżeństwo” – święte małżeństwo! Choć zdjęto przed końcem synodu (szkoda!), ich portret z bazyliki św. Piotra, ich świętość rozpoznana przez Kościół i pokazana światu pozostanie jako wzór, będzie światłem. Czy końcowy dokument da nam nową nadzieję? Cuda są możliwe. Duch Święty działa mimo ludzkiej słabości. Może ojcowie synodalni albo ojciec święty skierują do świata jakieś mocne prorockie przesłanie, które wzbije się ponad dotychczasowe zamieszanie i ukaże na nowo piękno małżeńskiej drogi? Papież Franciszek często powtarza, że mamy być otwarci na Boże niespodzianki. Nie traćmy więc nadziei. Nie sztuka ją mieć wtedy, gdy Kościół jawi się jako mocny. Sztuka mieć nadzieję i nie tracić wiary w Kościół, kiedy wydaje się on słabszy, czy wręcz nieco zagubiony. Módlmy się za papieża i synod!
ks. Tomasz Jaklewicz