W jaki sposób tęcza – biblijny symbol przymierza Boga z człowiekiem – stała się ikoną rewolucji obyczajowej lansowanej przez ruchy gejowskie?
Zdemontowanie słynnej „Tęczy” na warszawskim placu Zbawiciela wywołało bardzo wiele różnych komentarzy. Rozbiórka instalacji została zarządzona przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, która przypomniała, że miasto zgodziło się na jej ekspozycję pod warunkiem, że jest ona czasowa. Politycy lewicy zareagowali na demontaż protestami. Wskazywali, że „Tęcza” stała się symbolem Warszawy jak paryska wieża Eiffla i ex post ubolewali, że trzeba było zorganizować kampanię na rzecz jej pozostania na swoim miejscu. Politycy PO unikali tematu, niezbyt wygodnego dla rządzącej partii w czasie kampanii wyborczej. W wielu mediach katolickich informowano o likwidacji tęczowego łuku bez żalu, widząc w nim narzucony przestrzeni publicznej symbol rewolucji obyczajowej. Na tym tle zupełnie inny pogląd przedstawił na łamach „Gazety Wyborczej” Konrad Sawicki, publicysta, redaktor „Więzi”. W teście „Przegraliśmy” wyraził zasmucenie faktem, że wobec demontażu „Tęczy” „w środowiskach katolickich zapanował entuzjazm”. „Co takiego się stało, że ludzie wierzący cieszą się z usuwania symboli o biblijnym pochodzeniu?”. W opinii Sawickiego jeszcze niedawno w polskim Kościele tęczę postrzegano na sposób konfesyjny. Publicysta „Więzi” powołuje się na cytat z Księgi Rodzaju, w której Bóg zwraca się do Noego słowami: „A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą. Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią”. Wskazuje: „Znak, który jeszcze 20 lat temu był religijny, nagle dla wielu wierzących stał się ikoną zła”. Sawicki kończy swój tekst, wyznając, że ma poczucie klęski. „My, katolicy, oddajemy dobrowolnie rzeczywistości symboliczne, a temu nowemu światu mamy coraz mniej do zaproponowania”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Semka