Polscy siatkarze meczem z Włochami rozpoczną o godz. 21.05 czasu warszawskiego udział w turnieju Final Six Ligi Światowej w Rio de Janeiro. Awans do półfinału da biało-czerwonym zwycięstwo 3:0 lub 3:1. Dwie godziny wcześniej drużyna USA zmierzy się z Francją.
Biało-czerwoni są w Brazylii od soboty. Mieli czas na mocne treningi (jeden z nich odbył się na słynnej Copacabanie) i na zwiedzanie. Wszyscy w zespole są bojowo nastawieni.
"Przygotowania idą pełną parą. W ramach aklimatyzacji zwiedziliśmy Stadion Maracana - miejsce finału zeszłorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej" - napisał na Facebooku Marcin Możdżonek i dodał, że zespół Stephane'a Antigi stać na medal.
Końcowe zwycięstwo jest cenne, bo najlepsza drużyna dostanie do podziału milion dolarów.
Włochów nie należy jednak lekceważyć. Mimo że trener Mauro Berruto wysłał ze względów dyscyplinarnych do domu czterech podstawowych zawodników - kapitana Dragana Travicę, Ivana Zaytseva, Giulio Sabbiego i Luigi Randazzę, to Italia potrafiła przeciwstawić się Serbii. W środę pokonała ją 3:2 i udowodniła, że nadal należy się z nią liczyć.
Pierwszy dzień rywalizacji przyniósł jeszcze jedną niespodziankę. Gospodarze nieoczekiwanie przegrali z Francją 1:3. "Trójkolorowi" znaleźli się w turnieju finałowym jako najlepsza drużyna tzw. zaplecza. Niewielu na nich stawiało w spotkaniu z wicemistrzami świata. Pokazali, że są jednak w znakomitej dyspozycji, a serwisem potrafią zdziałać cuda.
"Canarinhos" w czwartek będą odpoczywać i szykować się na starcie z USA. Amerykanie, obrońcy tytułu, sprawdzą, czy Francuzi są naprawdę tak mocni, czy też słabszy dzień mieli Brazylijczycy. Ekipa Stanów Zjednoczonych ma chrapkę na drugie z rzędu zwycięstwo w tych rozgrywkach, a faza interkontynentalna pokazała, że są bardzo dobrze przygotowani.