Francja potępiła w środę szpiegostwo jako "niedopuszczalne między sojusznikami", po ujawnieniu przez portal WikiLeaks, że amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) podsłuchiwała trzech ostatnich prezydentów Francji, w tym Francois Hollande'a.
W pierwszej oficjalnej reakcji Paryża rzecznik rządu Stephane Le Foll oświadczył, że "to, co się wydarzyło, jest nie do przyjęcia, ale nie oznacza, że nastąpi teraz kryzys".
Le Foll wypowiadał się tuż przed rozpoczęciem w Pałacu Elizejskim nadzwyczajnego posiedzenia Rady Obrony zwołanego przez Hollande'a. Rzecznik dodał, że "z pewnością" od USA "będą wymagane szczegóły" na temat doniesień o podsłuchach.
W czasie spotkania Rady Obrony ma zostać sformułowana odpowiedź Paryża do Waszyngtonu. W posiedzeniu biorą udział poza Hollande'em: premier Manuel Valls, szef dyplomacji Laurent Fabius, ministrowie obrony i spraw wewnętrznych Jean-Yves Le Drian i Bernard Cazeneuve. Uczestniczą w nim także najwyżsi rangą przedstawiciele armii i służb wywiadowczych kraju.
We wtorek wieczorem demaskatorski portal WikiLeaks, powołując się na tajne raporty wywiadowcze i dokumenty techniczne, poinformował, że NSA podsłuchiwała w latach 2006-2012 francuskich prezydentów: Jacques'a Chiraca, Nicolasa Sarkozy'ego i Francois Hollande'a. Podsłuchiwano także innych wysokich rangą przedstawicieli francuskich władz, w tym ministrów i dyplomatów.