Dobry łotr dobrym łotrem, ale to nie było o lewakach! Miłosierdzie Boże też ma swoje granice!
22.04.2015 08:15 GOSC.PL
Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów, porywał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia (Dz 8,1b-8)
Czy byli tacy, którzy do końca życia nie wybaczyli Pawłowi „poprzedniego życia”? Z pewnością tak.
Wielokrotnie na spotkaniach i rekolekcjach spotykałem takich ludzi. Kiedyś nawet usłyszałem: „Dobry łotr dobrym łotrem, ale to nie było o komunistach! Miłosierdzie Boże też ma swoje granice!”
Myślę, że po tych słowach siostra Faustyna wpadła w niebie w lekki popłoch i zaczęła nerwowo wertować „Dzienniczek”. Być może coś źle zanotowała, zinterpretowała, przeoczyła?
Ilekroć mam ochotę przykleić komuś etykietkę: „świnia”, „karierowicz”, „łajdak”, przypominam sobie historię, która była dla mnie rodzajem solidnego odwyku i dotknięciem zapowiedzi: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni”.
– Przez wiele lat odprawiałem Mszę świętą w intencji mojego brata – opowiadał ks. Krzysztof Małachowski, brat Aleksandra, działacza lewicy, posła Unii Pracy. Autor popularnego programu „Telewizja nocą” zmarł w opinii antyklerykała, który pod koniec życia pojednał się z Bogiem. Księża często słyszeli od niego ostre jak brzytwa słowa.
Skąd wzięła się w nim taka awersja do Kościoła? Jego brat wyjaśnia: – Kiedy zapytałem swego czasu Aleksandra, dlaczego walczy z Kościołem, odpowiedział, że nie walczy z Kościołem, ale z głupotą niektórych ludzi w sutannach. Kiedy mój brat miał 13 lat, zmarł nasz ojciec. Proboszcz naszej parafii oskarżył ojca o zdradę interesów narodowych, ponieważ jako działacz społeczny sprzeciwiał się dyskryminacji ludności ukraińskiej. Był to tak poważny cios, że ojciec tego nie wytrzymał i dostał wylewu krwi do mózgu, co się skończyło zgonem. Na pogrzebie nad trumną ów ksiądz powtórzył swą opinię. Aleksandrowi zachwiał się świat wartości, a Kościół był tego świata symbolem. Jest czymś bardzo złym, jeśli ludzie tacy jak ja, ludzie w sutannach, zamiast być narzędziem w rękach Boga i budować dobro, oddziałują destrukcyjnie na psychikę ludzi, którym mają służyć, szczególnie gdy chodzi o dzieci.
Aleksander Małachowski przez wiele lat nie przyjmował sakramentów, a kościoły omijał szerokim łukiem. Był niesłychanie wyczulony na ludzkie cierpienie. – Każda rodzina dotknięta cierpieniem, i to wieloletnim, jest po stronie Chrystusa, mimo intelektualnej kontestacji Kościoła. Jest to paradoks, który można zrozumieć tylko w Chrystusie – zaznacza ks. Małachowski. – Słowa, które mój brat wypowiedział po swoim nawróceniu: „Dziękuję za pojednanie z Bogiem”, na pewno są dla wielu upomnieniem i przypomnieniem, że lepiej późno niż nigdy. Kiedy wypowiadał je, widziałem, że jest szczęśliwy i uspokojony.
„Gdy zaś archanioł Michał tocząc rozprawę z diabłem spierał się o ciało Mojżesza, nie odważył się rzucić wyroku bluźnierczego, ale powiedział: Pan niech cię skarci!” (Jud 9).
Książę Zastępów Anielskich, walcząc z siłami „z piekła rodem”, nie ważył się osądzić nawet samego demona. Pozostawił to Bogu.
Marcin Jakimowicz