Nie będzie dyscypliny partyjnej w sprawie ustawy o in vitro - powiedziała w środę w Polsat News premier Ewa Kopacz. Szefowa PO mówiła, że posłowie wybiorą regulację tego problemu, a nie utrzymywanie obecnego stanu bezprawia.
Kopacz powiedziała, że zgodnie z jej wiedzą projekt ws. in vitro ma być procedowany przez Sejm w przyszły czwartek. Pytana, czy wszyscy posłowie PO zagłosują za ustawą odpowiedziała: "Będziemy niewątpliwie na ten temat rozmawiać".
Dodała, że projekt został przyjęty przez rząd i posłowie PO się z nim zapoznali. "Przed nami oczywiście rozmowa. Nie będzie żadnego łamania kołem i nie będzie żadnej dyscypliny, ale posłowie PO są ludźmi bardzo odpowiedzialnymi i ja gwarantuję (...), że wybiorą bezpieczeństwo (...) dotyczące nie tylko par, które się decydują na tę metodę, ale również bezpieczeństwo zarodków. Są na tyle rozsądni, że podejmując tę decyzję powiedzą, że lepszy jest stan, w którym jest regulacja - do której nie zmuszamy, ale proponujemy - niż stan bezprawia, który w tej chwili jest" - powiedziała premier.
Zaznaczyła, że po in vitro będą mogli sięgnąć ci, którzy będą chcieli i którym sumienie będzie na to pozwalać. "To nie jest żaden oblig, to nie jest żaden przymus" - podkreśliła szefowa rządu. Dodała, że skorzystanie z in vito będzie musiało być poprzedzone 12-miesięcznym leczeniem niepłodności innymi metodami.
Jak powiedziała, ci, którzy mają obawy, czy proponowane przez rząd rozwiązanie jest zgodne z nauką Kościoła, powinni wiedzieć, że "bez tej ustawy, te zarodki, które są tworzone - one są dopiero dzisiaj zagrożone, bo nikt nie wie co się z nimi dzieje".
"Więc lepsza jest sytuacja, w której wprowadzamy regulacje chroniące nie tylko zarodki, ale chroniące również (...) te pary, które decydują się skorzystać z tej metody, niż sytuacja bezprawia w tym obszarze" - mówiła. Zaznaczyła, że bezpłodność jest problemem społecznym dotyczącym półtora miliona par. "To znaczy, że to nieszczęście dotyczy trzech milionów ludzi" - dodała.
We wtorek prezydium Konferencji Episkopatu Polski oceniło, że rządowy projekt ustawy o in vitro jest radykalny, "odrzuca wszelką wrażliwość na wartość i podmiotowość życia ludzkiego na etapie embrionalnym", a zarodek ludzki "jest w nim traktowany na równi z grupą komórek lub tkanką".
Przygotowany przez ministerstwo zdrowia projekt ustawy o leczeniu niepłodności, w tym metodą in vitro, w połowie marca został przyjęty przez rząd i skierowany do Sejmu; projekt ma być rozpatrzony na posiedzeniu po Wielkanocy. W związku z tym, prezydium KEP zaapelowało do parlamentarzystów o rozważenie argumentów związanych z "oceną moralną proponowanych rozwiązań", podyktowanych - jak podkreślono - troską o ochronę ich sumienia.
Zgodnie z rządowym projektem ustawy z zapłodnienia metodą in vitro będą mogły korzystać małżeństwa i związki nieformalne, jeśli potwierdzą fakt wspólnego pożycia stosownym oświadczeniem. Ogranicza on możliwość tworzenia nadliczbowych zarodków - zapłodnionych będzie mogło być nie więcej niż sześć komórek jajowych. Większą liczbę zarodków będzie można tworzyć, gdy kobieta ukończy 35 lat lub gdy będą ku temu wskazania - współistniejąca z niepłodnością choroba i wcześniejsze dwukrotne nieskuteczne leczenie metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
Leczenie niepłodności w drodze procedury zapłodnienia pozaustrojowego będzie mogło być podejmowane po wyczerpaniu innych metod leczenia, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy.
Proponowane przepisy zakazują preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej w ramach procedury medycznie wspomaganej prokreacji w celu wyboru cech fenotypowych, w tym płci dziecka. Wyjątkiem mają być sytuacje, gdy wybór taki pozwala uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej.
Projekt zakazuje niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju (grozić ma za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat).