Historycy z Niemiec i Rosji przedstawili wspólny podręcznik metodyczny do historii XX wieku. Naukowcy z obu krajów nie zdołali porozumieć się co do interpretacji paktu Ribbentrop-Mołotow i jego skutków dla Polski. Publikacja zawiera dwa odmienne stanowiska.
Zaprezentowany we wtorek wieczorem w Berlinie podręcznik "Niemcy-Rosja. Przystanki wzajemnej historii - miejsca pamięci" obejmuje lata 1917-1991 i przeznaczony jest dla nauczycieli szkół średnich. Wersja niemiecka ukazała się w zeszłym roku; obecnie wydano wersję rosyjską publikacji. To pierwszy tego rodzaju wspólny podręcznik w historii obu krajów.
Autorzy podręcznika przyjęli zasadę, że każdy temat miał zostać opracowany przez dwóch historyków - niemieckiego i rosyjskiego. Jednak w przypadku paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku napisanie wspólnego tekstu ze względu na różnice interpretacji tego wydarzenia okazało się niemożliwe.
Niemiecki przewodniczący niemiecko-rosyjskiej Komisji Historyków Horst Moeller wyjaśnił, że stanowiska obu stron były nie do pogodzenia. Jak zaznaczył, nikt nie kwestionuje już istnienia samego paktu, lecz w ocenie skutków współpracy Adolfa Hitlera i Józefa Stalina dla Polski istniały "zasadnicze różnice". Historyk z Monachium podkreślił, że ten sam problem dotyczył "braterstwa broni" między III Rzeszą a ZSRR w latach 1939-1941, a także motywów, jakimi kierował się Stalin decydując się na sojusz z Hitlerem.
Szef komisji ze strony rosyjskiej Aleksandr Czubarjan przyznał, że kwestia polska była najtrudniejszym problemem przed którym stanęli historycy. Jego zdaniem Stalin znalazł się w 1939 roku w sytuacji bez wyjścia i zmuszony był do zawarcia paktu z Hitlerem. Strona rosyjska kwestionuje fakt wspólnej z Wehrmachtem defilady wojskowej w Brześciu. Czubarjan zakwestionował ponadto stosowanie pojęcia "reżim okupacyjny" do terenów Polski opanowanych przez Armię Radziecką. Napiętnował próby stawiania na jednej płaszczyźnie działań hitlerowskich Niemiec i ZSRR.
Rosyjski historyk podkreślił, że autorzy podręcznika "nie robili dramatu" z różnicy zdań. "Oba stanowiska znalazły się w książce" - zaznaczył dyrektor Instytutu Historii Powszechnej Rosyjskiej Akademii Nauk. Przyznał, że władze rosyjskie "bardzo uważnie" przyglądały się pracom nad książką, a on sam był krytykowany za wspólny projekt z Niemcami.
"Nie unikaliśmy tematów kontrowersyjnych" - podkreślił Moeller, dodając, że różnica zdań jest cechą demokratycznej kultury. Intelektualiści nie powinni uczestniczyć w nacjonalistycznej i imperialistycznej propagandzie - zastrzegł niemiecki historyk, odnosząc się do udziału niektórych rosyjskich historyków w propagandowym aparacie putinowskiej Rosji.
Podwójne teksty wynikające z różnicy stanowisk dotyczą także antykomunistycznego powstania w NRD w 1953 roku oraz blokady Berlina Zachodniego w latach 1948-1949.
Naukowcy z obu krajów apelowali do kontynuowania współpracy pomimo aktualnych zawirowań w relacjach niemiecko-rosyjskich. "Rosjanie nie są antyniemieccy" - zapewniał Czubarjan przyznając, że w Rosji istnieje "syndrom antyamerykański". Podkreślił, że dobre relacje niemiecko-rosyjskie sięgają początków XVIII wieku.
Niemiecko-rosyjska Komisja Historyków powstała pod koniec lat 90. Prace nad wspólnym podręcznikiem podjęto pięć lat temu. W przygotowaniu są obecnie dwie dalsze części podręcznika obejmujące XVIII i XIX wiek.
Czubarjan poinformował, że trwają prace nad rosyjsko-polskim podręcznikiem do historii. Podobny projekt Rosjanie realizowali też z Ukrainą.
Niemieckie wydanie podręcznika "Niemcy-Rosja. Przystanki wzajemnej historii - miejsca pamięci" ukazało się w wydawnictwie Oldenburg Verlag w nakładzie 1000 egzemplarzy. Taki sam nakład ma wydanie rosyjskie. Bogato ilustrowana książka liczy 350 stron.