Lekarze mówią na nie "babcie świąteczne" i zgodnie twierdzą, że od kilku lat zjawisko się nasila - coraz więcej rodzin zostawia swoich starych wiekiem bliskich na święta traktując szpital jak przechowalnię.
Dr med. Bartłomiej Guzik, kardiolog z Krakowa stwierdza, że od pięciu - sześciu lat zjawisko się nasila. - Dotyczy to oddziałów ogólnych, internistycznych, geriatrycznych, bardzo często jest tak, że pacjenci ciężko chorzy lub po prostu starzy zgłaszani są przez rodziny tuż przed świętami z mniej lub bardziej wymyślonymi dolegliwościami. W pewnym wieku powód do hospitalizacji łatwo się znajdzie, więc można to zawsze uzasadnić. Co prawda rodziny zarzekają się, że będą odwiedzać bliskich, ale często jest tak, że pojawiają się dopiero po serii telefonów z przypomnieniem, że powinni zabrać matkę lub ojca do domu.
Dr Guzik zwraca uwagę na medyczny aspekt sprawy - to bardzo ważne, żeby hospitalizacja była jak najkrótsza, bo każdy dzień pobytu starszej osoby w szpitalu zwiększa ryzyko infekcji górnych dróg oddechowych. Dla starszych osób zakażenia wewnątrzszpitalne są niebezpieczne dla życia. Szczególnie w okresie zimowym czas hospitalizacji powinien być skrócony do minimum żeby uniknąć powikłań wewnątrzszpitalnych. Ale kontakt z rodziną nieraz jest bardzo utrudniony - bliscy po prostu nie odbierają telefonu - mówi dr Guzik.
Pragnąca zachować anonimowość lekarka z Olsztyna, która porównuje zachowania pacjentów i ich rodzin w kilku miastach mówi, że nieraz zdarzają się sytuacje dramatyczne. Rodziny dosłownie wrzucają swoich bliskich do izby przyjęć i uciekają, nie sposób później skontaktować się z nimi. Niektórych trzeba straszyć policją i przypominać im o obowiązku alimentacyjnym, inaczej nie zabraliby rodzica do domu.
Po Nowym Roku zgłaszają się bez słowa - mówi dr Guzik. Zwraca uwagę, że personel medyczny już w pierwszych chwilach ma świadomość o co naprawdę chodzi, ale jest bezsilny. Trzeba po prostu pomóc temu człowiekowi, bo to on jest w najtrudniejszej sytuacji. Szpital i tak musi działać, a ten biedny człowiek wie, dlaczego tam trafił. I to jest najsmutniejsze, zwłaszcza gdy są świadomi, że najbliżsi nie znajdą dla nich czasu w okresie, gdy właśnie czas dla rodziny powinien być najważniejszy.
To bardzo przygnębiające zjawisko, ale tak rozpowszechnione, że już medycy są z tym oswojeni. Byłoby przygnębiające, gdyby to były pojedyncze przypadki, a to jest już powszechna praktyka, wydaje się więc banalna - mówi krakowski kardiolog. - Ludzie ludziom zgotowali ten los. To bardzo trudna sprawa, bo gdyby te rodziny choć zadbały o swoich bliskich, odwiedzały ich, złagodziłyby, osłodziły, ten trudny czas - ubolewa.
Kim są ludzie, którzy podrzucają swoich bliskich? Prof. Joanna Matuszkiewicz, kierownik kliniki internistycznej w Warszawie jest zdania, że prości ludzie tego nie robią, albo wyjątkowo rzadko. Najczęściej są to ludzie dobrze sytuowani, urządzeni, którzy na przykład uznali, że muszą wyjechać na święta do ciepłych krajów. Wtóruje jej lekarka z Olsztyna. Z jej obserwacji również wynika, że zjawisko to jest bardzo rzadkie w małych szpitalach miejskich, coraz częstsze zaś w aglomeracjach.
- Kiedyś przyszła znana aktorka żeby zostawić matkę "na przechowanie". Personelowi tłumaczyła, że nie chce psuć swoim dzieciom Wigilii i świąt. A ta starsza kobieta była wszystkiego świadoma - ubolewa prof. Matuszkiewicz. Ubolewa też, że to szczególnie smutne, gdy dotyczy pacjentów z nowotworem. - Często to ostatnie święta w ich życiu, w ogóle ostatnie chwile ich życia, a są pozostawieni sami sobie. Kiedyś ludzie byli chyba bardziej skłonni do poświęceń - dodaje.
Rozmówcy KAI zwracają uwagę, że nie można uogólniać. - Są rodziny, które troszczą się o swoich seniorów - regularnie ich odwiedzają, przynoszą wigilię, nie można twierdzić, że absolutnie wszyscy starsi są porzuceni - mówi dr Guzik. - Bliscy, którzy przychodzą w czasie świąt, troszczą się nie tylko o swoich, ale i o innych pacjentów, dzielą się z nimi opłatkiem, starają się stworzyć atmosferę świąt. I to sprawia, że ten smutny czas robi się łatwiejszy do przetrwania przez starych, chorych, samotnych ludzi.