Organizując wybory, separatyści postawili prezydenta Poroszenkę pod ścianą. Jego bierność będzie przyzwoleniem na podział kraju. Reagując, może sprowokować konflikt z Rosją o nieobliczalnych konsekwencjach nie tylko dla Ukrainy.
Dotąd prezydent Ukrainy starał się przekonywać rodaków, że rozmowy z separatystami pod auspicjami Moskwy są drogą do zachowania jedności kraju. W Mińsku na początku września zgodził się na przyznanie terenom tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej nadzwyczajnego statusu oraz prawa do wyboru lokalnych władz na zasadach odmiennych, aniżeli obowiązują w pozostałej części kraju. W zamian separatyści deklarowali poszanowanie terytorialnej integralności Ukrainy oraz obiecywali, podobnie jak strona rządowa, wstrzymanie działań zbrojnych. Wybory na podstawie specjalnej ustawy miały się odbyć w grudniu br. Miały być przeprowadzone pod kontrolą międzynarodowych obserwatorów oraz z możliwością wzięcia w nich udziału także uciekinierów. Żaden z tych punktów nie został spełniony. Pomimo rozejmu walki nie zostały przerwane. Od września zginęło ponad 100 ukraińskich żołnierzy, a 600 zostało rannych. Ludzie nadal uciekają z rejonów ogarniętych walkami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski