Z szacunku do pracy

Część rolników nie ubiega się o rekompensaty związane z embargiem, bo nie zgadza się na niszczenie plonów.

Rozmawiam z rolnikami o tym, dlaczego tak niewielu zdecydowało się złożyć wnioski o rekompensaty za wycofanie z rynku owoców i warzyw - przez co minister Sawicki nazwał tych, którzy wolą sprzedawać jabłka "frajerami”. Wśród wielu powodów, głównie natury monetarnej, przewija się także jeden, który jakoś dotąd umknął w debacie publicznej. Otóż rolnicy mówią: nie chcemy oddawać np. jabłek do zniszczenia, ponieważ szanujemy naszą pracę i jej owoce. Mówią także o tym, dlaczego nie oddają owoców do banków żywności - nie są one bowiem przygotowane na wywołaną "sytuację wojenną” nadpodaż, zresztą od początku października nie przyjmują już np. jabłek. Wiozą więc swoje produkty do przetwórców, którzy skupują je po cenach, które np. rok temu uznaliby za obraźliwe.

Wątpię, by się zmówili, by wciskać mi głodne kawałki na temat natury chłopa, który nie potrafi patrzeć na to, jak marnuje się jedzenie. Z drugiej strony nie urodziłem się wczoraj - i podejrzewam, że gdyby proces przyznawania rekompensat był sprawniejszy, gdyby stawki były wyższe i pewniejsze, do biodegradacji poszłoby więcej niewpuszczanych do Rosji owoców i warzyw. Jednak mam nieodparte wrażenie, że ktoś ustalający sposób reakcji na rosyjskie embargo, nie biorąc pod uwagę tego, jak chłop jest blisko związany ze swoją ziemią i owocami swojej pracy, zwyczajnie pokpił sprawę.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Stefan Sękowski