Obrady synodalne zdominowało kilka "gorących" tematów, które przesłoniły obraz całości.
Dziś, czyli 18 października, ojcowie synodalni zakończą swoje obrady. Ich owocem „na papierze” mają być dwa dokumenty: Orędzie Synodu, czyli rodzaj przesłania skierowanego do Kościoła i ludzi dobrej woli oraz Relacja Synodu, czyli tekst zbierający wyniki synodalnej dyskusji.
Oprócz dokumentów owocem synodu jest już z całą pewnością jakiś rodzaj silnego poruszenia w całym Kościele, spore zainteresowanie mediów, wiele dyskusji w Internecie i zwykłych rozmów. Dużo w tym wszystkim emocji, nie tylko pozytywnych. Nadzieje mieszają się z niepokojem. Śledząc nawet pobieżnie komentarze okołosynodalne, słuchając wypowiedzi jego uczestników, widać wyraźnie linię pewnego podziału, który spolaryzował dyskusję.
Sam papież Franciszek zachęcał do szczerej i otwartej debaty. I tak się też stało. Jej celem, przypomnijmy, było zdiagnozowanie wyzwań związanych z duszpasterstwem małżeństw i rodzin. Chodziło więc o namalowanie obrazu sytuacji, o zobaczenie, co się dzieje z rodziną we współczesnym świecie. Jakie są jej bolączki, jakie radości. I sięgając głębiej, o szukanie odpowiedzi na pytanie o przyczyny pewnych zjawisk. Efekty pracy obecnego, nadzwyczajnego synodu, mają być punktem wyjścia dla kolejnego synodu, który za rok ma nakreślić konkretny duszpasterski program, dać odpowiedź Kościoła. Oczywiście, cały czas pamiętajmy, że ostateczny głos zawsze należy do Następcy św. Piotra.
Wydaje się, że kilka „gorących” tematów zdominowało obrady synodalne i przesłoniło obraz całości. Być może jest to tyko wrażenie obserwatora z zewnątrz. Ale jedno nie ulega wątpliwości, że to właśnie te wybrane tematy doprowadziły do polaryzacji. Chodzi o wypracowanie nowego duszpasterskiego podejścia do katolików żyjących w związkach, które nie są katolickim małżeństwem (kohabitacja przed ślubem, konkubinaty, związki tylko cywilne po rozpadzie sakramentalnego małżeństwa, wreszcie związki osób homoseksualnych). Relacja, która ukazała się po pierwszym tygodniu obrad, zawierała szereg propozycji, które odpowiadały temu rodzajowi myślenia, które reprezentuje kard. Walter Kasper (akcentowanie przyjęcia, dialogu, przebaczenia, a nawet dostrzegania w tych nieregularnych sytuacjach zalążkowych elementów małżeństwa). Dokument ten miał charakter roboczy, jego korektą były owoce prac małych grup. Wszystkie 10 relacji z małych grup podkreśliły, że nowa wizja duszpasterstwa przedstawiona w tej wstępnej relacji synodalnej idzie za daleko, że konieczny jest akcent na prawdę o małżeństwie i rodzinie. Zwrócono uwagę, że miłosierdzie oderwane od doktryny jest czymś złudnym. Podkreślono konieczność poświęcenia więcej uwagi sakramentalnym małżeństwom, które w każdego dnia walczą o wierność, o miłość, o dobre wychowanie dzieci. Zacytuję zdanie z bloga synodalnego abp Gądeckiego: „Dobrze to zsyntetyzował abp André Léonard z Belgii, który mówił, że istnieje dążenie do złączenia doktryny z dyscypliną, dogmatu z duszpasterstwem. Chodzi więc o to, by wyrazić miłość do prawdy i jednocześnie miłość pasterską w taki sposób, aby nie szokował ani syna marnotrawnego, ani syna pierworodnego”.
W jakiej mierze te dwie linie dojadą do głosu w końcowej relacji przekonamy się dopiero wtedy, kiedy na ostatniej sesji dokument zostanie przegłosowany. Które z tych dwóch podejść jest bliższe papieżowi Franciszkowi? Na to pytanie nie znamy odpowiedzi. Niewątpliwie jego odpowiedzialność za Kościół w sytuacji niepokoju i podziału, który się obecnie zarysował, jest ogromna. Rolą Piotra jest zarówno troska o jedność Kościoła, jak i o wierne i skuteczne przekazywanie prawdy.
Ojcowie synodalni zmagali się z bardzo trudnymi pytaniami. Jak odnaleźć lepsze podejście duszpasterskie do osób znajdujących się obiektywnie w sytuacjach „nieregularnych”. Jak pokazać im prawdę, która ich może wyzwolić? Jak ich nie odepchnąć, ale przyciągnąć do Chrystusa? Miłość i prawda muszą iść w parze. Ale zastosowanie tej zasady w praktyce bywa wielkim wyzwaniem. Nie wolno też zapomnieć o pewnym kulturowym klimacie, w którym żyjemy, który często niepostrzeżenie zmienia nasze widzenie rzeczywistości, przesuwa granice dotąd nienaruszalne. W tym kontekście George Weigel zwraca uwagę na istotny fakt. W zderzeniu z nowoczesnością tylko te wspólnoty chrześcijańskie trwają, a nawet wręcz rozwijają się, które trzymają się jasno określonej doktryny, które strzegą dogmatycznych i moralnych granic. Natomiast te wspólnoty chrześcijańskie, które te granice zaczęły przesuwać lub przestały ich bronić, stają się coraz słabsze i ostatecznie zamierają. To nie jest kwestia poglądu, ale takie jest doświadczenie XX i początku XXI wieku. „Dlaczego katoliccy liderzy, którzy zdobyli największą prasę podczas synodu, na czele z kard. Walterem Kasperem, tego faktu nie zauważyli? Dlaczego promują oni wzory przyjęte przez umierające wspólnoty liberalnego protestantyzmu? A co z tymi, którzy dobrze przerobili tę lekcję? Czy potrafią oni znaleźć nowe duszpasterskie strategie adresowane do konkretnych ludzi w trudnym położeniu bez kompromisu wobec prawdy?” Te pytania, moim zdaniem, trafiają w sedno.
ks. Tomasz Jaklewicz