W murach świątyni zapisana jest historia całych pokoleń mieszkańców Pomorza – tych sprzed wieków i współczesnych. Dobrze, kiedy uda się ją zachować dla tych, którzy będą następni.
Stanisława Urbaniak, chociaż w sierpniu skończyła 86 lat, nadal mocno dzierży klucze od kościoła Matki Boskiej Częstochowskiej, filii parafii w Robuniu. Do Karścina przyjechała kilka lat po wojnie. – Mieszkam tu chyba od zawsze – przyznaje ze śmiechem. Od zawsze też krzątała się w kościele, w pobliżu którego mieszka. – Mąż starał się, jeździł, pomagał w odzyskaniu kościoła od władz, potem doglądaliśmy go, przyjmowaliśmy kolejnych księży. A kiedy zmarł mąż, sama dbam, żeby wszystko było jak należy – wspomina. Pani Stasia przez ostatnie miesiące z coraz większym zachwytem śledziła postępujące w świątyni prace. – Przez lata staraliśmy się łatać i remontować własnymi siłami, bo jesteśmy przywiązani do naszego kościoła. Ale teraz aż miło na niego popatrzeć – dodaje z zadowoleniem, oceniając efekty gruntownego remontu, któremu poddana została zabytkowa budowla. Potrzeba było blisko 1,5 mln zł i dobrej współpracy z samorządem gminnym. Pół miliona zapewniło dofinansowanie z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, pozostałą część w ramach dotacji parafia otrzymała z gminnej kasy. – Bardzo ważną sprawą jest takie zdrowe myślenie samorządów, nieskażone koniunkturalizmem. Dobrze, że ci, którzy są na górze, dostrzegają, że żeby pomóc mieszkającym na tych terenach ludziom, trzeba dać im nie tylko chleb, ale także to, co tworzy człowieka. A to się z pewnością zamienia na wartość: społeczności, rodziny, człowieka – zauważa bp Edward Dajczak, który pobłogosławił nowo wyremontowaną świątynię.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Karolina Pawłowska