Fakt, że przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un od ponad pięciu tygodni nie był widziany publicznie, oraz pewne nieco zaskakujące posunięcia władz tego kraju wywołały falę spekulacji, że mogło tam dojść do obalenia dyktatora.
Eksperci zajmujący się Koreą Północną podają jednak sprzeczne wyjaśnienia. Wielu nie wierzy w przewrót w Pjongjangu. Przeważa pogląd, że totalitarne władze mogą próbować wznowić rozmowy z zagranicznymi partnerami, aby poprawić gospodarczą kondycję kraju.
Ostatnie publiczne wystąpienie 31-letniego Kim Dzong Una miało miejsce 3 września. Nie pojawił się na dorocznej sesji parlamentu 25 września, ani w ostatni wtorek na obchodach 17. rocznicy objęcia władzy przez jego ojca Kim Dzong Ila w jego mauzoleum, ani w piątek na uroczystościach z okazji rocznicy założenia północnokoreańskiej partii komunistycznej. Od pięciu tygodni państwowa telewizja nie pokazała też jego żony.
Tymczasem w poprzedni weekend na spotkanie z władzami Korei Południowej niespodziewanie przyjechała do Seulu delegacja rządowa z Pjongjangu z dwoma wojskowymi uchodzącymi za drugą i trzecią osobę w państwowej hierarchii. Wyrazili oni chęć wznowienia oficjalnych rozmów, przerwanych w ubiegłym roku po objęciu w Seulu rządów przez prezydent Park Geun Hie.
Jednocześnie północnokoreański dyplomata Czoe Mjong Nam uczestniczący w sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku powiedział na konferencji prasowej, że w jego kraju są "obozy pracy" - chociaż zaraz poprawił się mówiąc, że chodzi o "ośrodki", w których więźniów "reformuje się przez pracę". Dotychczas reżim dementował doniesienia o łagrach mimo licznych dowodów na ich istnienie, pochodzących ze zdjęć satelitarnych i relacji uciekinierów. Według raportu Komisji Praw Człowieka ONZ w 2012 r. przebywało w nich od 150 do 200 tysięcy ludzi.
Informacje o zniknięciu Kim Dzong Una z widoku publicznego wywołały lawinę spekulacji o przewrocie pałacowym. Jak napisał w dzienniku "Daily Beast" analityk Gordon G. Chang, "są sygnały, że Kim stracił istotną władzę i wkrótce stanie się, jeśli już nie jest, figurantem".
Teza ta opiera się m.in. na wypowiedzi byłego prominenta w Korei Północnej, odpowiedzialnego tam za propagandę Dzang Dzin Sunga, który zbiegł z kraju w 2004 r. Według niego Kim Dzong Un jest już "marionetką", jedynie "symboliczną głową państwa", a realną władzę sprawuje tzw. Departament Organizacji i Przywództwa (ang. OGD) rządzącej partii komunistycznej, zdominowany przez aparatczyków starszego pokolenia.
Dzang powołuje się na swoje domniemane rozmowy z anonimowymi przedstawicielami reżimu i zwraca uwagę, że chociaż Kim Dzong Un jest synem poprzedniego przywódcy, to jego sukcesja nie była zapewniona i niekoniecznie cieszył się on lojalnością starych kadr partyjnych.
Ani media, ani wywiad USA nie były w stanie potwierdzić prawdziwości tej teorii, chociaż znawcy Korei Północnej przyznają, że OGD ma w Pjongjangu ogromną władzę.
Zwolennicy teorii o przewrocie twierdzą, że nagły przyjazd delegacji północnokoreańskiej do Korei Południowej został zorganizowany przez wewnętrzną opozycję, która jakoby przejęła kontrolę.
Inni uważają, że wyjaśnienie nieobecności dyktatora może być prostsze. Kiedy ostatnio (3 września) pokazano go w telewizji, utykał na jedną nogę. Zdaniem części ekspertów Kim, ze względu na swoją tuszę, może też chorować na cukrzycę.
We wtorek wiceambasador Korei Północnej przy ONZ Ri Tong Il uchylił się od odpowiedzi na pytanie, co oznacza zniknięcie "Drogiego Szanowanego Przywódcy" - jak propaganda Pjongjangu nazywa Kim Dzong Una. Agencja Reutera później podała, powołując się na niewymienionego z nazwiska oficjela z Korei Płn., że Kim jest niedysponowany, ale sprawuje pełnię władzy.
Zgadza się z tym ekspert z waszyngtońskiego think tanku Brookings Institution, Jonathan Pollack. Jego zdaniem wiadomości o walce o władzę w Korei Północnej są mocno przesadzone, a chodzi najwyżej o manewry części elity rządzącej w celu wpłynięcia na Kim Dzong Una.
Także Nicholas Eberstadt z ośrodka American Enterprise Institute uważa, że żadnego przewrotu w Korei Północnej nie ma i pozycja Kim Dzong Una jest niezagrożona. Zwraca on uwagę, że zarówno Kim, jak i jego poprzednicy w Pjongjangu znikali już w przeszłości z widoku publicznego, ale potem wracali.
Chaos interpretacyjny wynika z braku wiarygodnych informacji o Korei Północnej - kraju skrajnie izolowanym od świata zewnętrznego. Wywiady państw zachodnich, głównie USA i sprzymierzonych z nimi krajów azjatyckich, opierają się głównie na zdjęciach satelitarnych i na nie zawsze rzetelnych informacjach od północnokoreańskich uciekinierów. Dostęp do najwyższych kręgów rządzących jest praktycznie niemożliwy.
Zdaniem Eberstadta niedawna niespodziewana wizyta generałów północnokoreańskich w Seulu miała na celu skłonić rząd Korei Południowej do zniesienia lub złagodzenia sankcji ekonomicznych wobec reżimu w Pjongjangu. Jest on dotowany głównie przez Chiny, ale "zdywersyfikowanie źródeł subwencji jest teraz państwowym imperatywem" - pisze ekspert AEI na stronie internetowej tego think tanku. Chiny sygnalizowały ostatnio pewną irytację spowodowaną współpracą z Koreą Północną.
Pod rządami Kim Dzong Una Korea Północna próbowała w ostatnich latach ograniczonych reform rynkowych w strefie przygranicznej i starała się zachęcać swego południowego sąsiada do turystyki i inwestycji w tym regionie.