- Idę do Rzymu, żeby wypocić z siebie zło – mówi Marcin, który ze Wspólnotą Bezdomnych „Betlejem” z Jaworzna niesie papieżowi „Manifest resztek”.
28.09.2014 16:38 GOSC.PL
Słuchając rozmów ks. Mirka Toszy – szefa wspólnoty, z idącymi z nim podopiecznymi i przyjaciółmi domu, nie sposób nie pomyśleć, iż to wędrujący mędrcy perypatetycy. W miarę przebytych kilometrów doznają olśnień. Na trasie nie można za długo odpoczywać, stale się jest w ruchu, także w ruchu myśli, które często okazują się złote. Żeby zrobić coś dobrego, coś ze sobą, coś dla innych – trzeba się mocno zmęczyć, spocić. Pielgrzymowanie, a zwłaszcza na takich dystansach, jakie wyznacza sobie wspólnota bezdomnych „Betlejem”, uczy pokory wobec własnego ciała, słabych nóg, kołaczącego serca, pęcherzy na stopach. Nie takich, jakby się chciało kolegów, których stale się ma za, albo przed sobą. Bezdomni z „Betlejem” już zostali przez życie upokorzeni. Nie raz wódka, narkotyki, samotność rzucały ich twarzą na ziemię. Zmuszały do poznania smaku spleśniałego chleba i smrodu własnych ciał. Pierwszym wysiłkiem, wyciskającym strugi potu było dla nich wstąpienie do Wspólnoty. Zerwanie z dawnym życiem. Teraz mierzą się kolejnymi wyzwaniami. Na tę pieszą trasę z Jaworzna zdecydowało się trzech - Roman Kołaszyński - 41 lat, Wojtek Kurzeja - 55 lat, Jan Wierzbicki - 59 lat. Wyszli 28 lipca niosąc swoje intencję i setki innych, powierzonych im, jak modlitewne zadanie do przerobienia. Wyruszyli z plecakami i modlitwą jak jacyś wędrowni mnisi głoszący dobrą nowinę, że Bóg odmienił ich życie i pozwolił się podnieść. Po drodze dołączali do nich kolejni współbracia i przyjaciele.
2 października spotkają się z papieżem Franciszkiem i przekażą Mu swój „Manifest resztek”. Chcą nim zwrócić uwagę na tych z marginesu, wyrzuconych poza społeczeństwo jak „niepotrzebne resztki”. Ale czy właściwie ktoś jeszcze może nazywać ich „resztkami” ? Dziś to określenie brzmi wobec nich raczej jak prowokacja. Zmierzyli się z 1700 kilometrami i wyszli z tego zwycięsko. Czy czasem to nie my, siedzący przy komputerach i czytający teksty w Internecie, nie jesteśmy zasiedziałymi „resztkami”, którym nie chce się spocić? To niezbędne, żeby, jak mówi Marcin, wygonić z siebie zło.
Barbara Gruszka-Zych