Cały świat patrzy na śledztwo prowadzone przez Holandię w sprawie zestrzelenia samolotu malezyjskich linii lotniczych. Dla wielu ta tragedia to dopiero moment przełomowy, pokazujący, że w części wschodniej Ukrainy toczy się prawdziwa wojna, w której za jedną ze stron stoi Rosja.
Dla światowej opinii publicznej zestrzelenie boeinga 777 Malaysia Airlines, lecącego z Amsterdamu do Kuala Lumpur, było szokiem. Zginęło 298 pasażerów. W tym duża liczba dzieci. O godz. 17.50 lider separatystów Igor Girkin napisał na portalu społecznościowym, że razem z kompanami zestrzelili ukraiński samolot wojskowy AN-26. Media podały tę informację dopiero jakiś czas później. „Ostrzegaliśmy, żeby nie naruszać naszej przestrzeni powietrznej. Mamy dowód w postaci nagrania wideo. Ptaszek spadł na śmietnisko. Budynki mieszkalne nie zostały zniszczone. Nie ma ofiar wśród cywilów” – napisał Girkin.
Wpis zniknął, gdy okazało się, jak bardzo myli się jego autor. Później Ukraińska Służba Bezpieczeństwa (SBU) opublikowała na YouTube rozmowę szefa separatystów z Gorgówki Igora Bezlera z bojówkarzami o zestrzeleniu samolotu dokładnie w tym samym miejscu, w którym spadły szczątki malezyjskiej maszyny. Przyglądając się sylwetkom bohaterów tych rozmów, widać, że separatyści, którym w mediach dodaje się określenie „prorosyjscy”, powinni być nazywani rosyjskimi. Nici łączące ich dowódców z rosyjskimi organami bezpieczeństwa nie pozwalają mieć co do tego żadnych złudzeń.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Mariusz Majewski