Odkąd w archidiecezji warszawskiej pojawili się kamilianie, cierpienia jest jakby trochę mniej. Ulgę czują bezdomni, chorzy na AIDS, szpitalni pacjenci i niepełnosprawni.
Pewnej nocy matka św. Kamila de Lellis, nosząc go jeszcze pod sercem, miała przerażający sen. Śniło jej się, że widzi swoje nienarodzone jeszcze dziecko, jak stoi na czele grupy rówieśniczej. Każdy z chłopców nosił na piersi czerwony krzyż. – To zgubny znak – pomyślała. Takim krzyżem znaczono wówczas przestępców skazanych na karę śmierci. Była przekonana, że jej syn będzie hersztem bandy złoczyńców. Nie wiedziała wówczas, że św. Kamil, prowadzący za młodu hulaszcze życie, na skutek blisko 4-letniego pobytu w szpitalu powoła Zakon Posługujący Chorym. A czerwony krzyż na czarnym habicie stanie się dla cierpiących symbolem nadziei i otuchy. Właśnie mija 400 lat od śmierci św. Kamila, którego idea niesienia ulgi szczególnie w fizycznej niemocy dotarła także do Warszawy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Ślusarczyk