Na wniosek prokuratora Sąd Najwyższy odroczył we wtorek rozpoznanie kasacji obrony w procesie skazanych za korupcję b. ministra sportu w rządzie PiS Tomasza Lipca i członka jego gabinetu politycznego - Arkadiusza Ż. Obaj odbywają już swe kary - ujawniono.
SN postanowił uwzględnić wniosek oskarżyciela i odroczył rozpoznanie sprawy. Z racji tego, że wniosek dotyczył materiałów tajnych, sędziowie uzasadnili swe postanowienie za zamkniętymi drzwiami.
Prokurator Krzysztof Parchimowicz, wnosząc o odroczenie rozpoznania sprawy, wskazywał, że SN przed wydaniem orzeczenia powinien ściągnąć z warszawskiego sądu apelacyjnego akta niejawne, aby stwierdzić, czy rację ma obrona pisząca w kasacji, że sąd apelacyjny nierzetelnie rozpoznał odwołania od wyroku I instancji.
Według prokuratora w aktach tych nie ma dokumentów ważnych dla oceny kontroli operacyjnej prowadzonej wobec Arkadiusza Ż. - członka gabinetu politycznego Lipca - np. decyzji szefa CBA o zarządzeniu kontroli operacyjnej i odnoszących się do tego postanowień sądu.
"Potwierdzam słowa prokuratora, że nie zapoznałem się z tymi dokumentami w kancelarii tajnej" - powiedział obrońca Arkadiusza Ż. mec. Grzegorz Fertak, popierając wniosek prokuratora.
Przeciwko odroczeniu był broniący Lipca mec. Krzysztof Stępiński. Jak mówił, boleje nad tą sytuacją, bo dla jego klienta oznacza ona dalsze oczekiwanie na wyrok, który - jak zakłada - będzie pozytywny. I Lipiec, i Arkadiusz Ż. przebywają w zakładach karnych.
Wcześniej, jeszcze w czasie prokuratorskiego śledztwa, Lipiec jako podejrzany spędził w areszcie 9 miesięcy - ten okres także został mu już zaliczony na poczet kary pozbawienia wolności. Wynika z tego, że mniej więcej za trzy miesiące Lipcowi minie połowa kary i uzyska on prawo do składania wniosków o warunkowe przedterminowe zwolnienie.
W czerwcu zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł, że były minister jest winien przyjęcia 100 tysięcy złotych łapówki od firmy, która ochraniała obiekty sportowe. Prawomocny wyrok opiewa na 2 lata i 3 miesiące więzienia, 10 lat zakazu wykonywania funkcji publicznych i obowiązek zwrotu 100 tys. zł łapówki.
SA w tym wyroku prawomocnie uniewinnił też Lipca z zarzutu żądania łapówki w związku z remontem lodowiska na warszawskich Stegnach. Zarazem uchylił i zwrócił do ponownego rozpatrzenia w I instancji sprawę dwóch innych zarzutów dotyczących b. ministra: polecenia zatrudnienia osobistego kierowcy za kwotę przekraczającą ministerialne stawki, a także zatrudnienia w jednym z Centralnych Ośrodków Sportu (COS) osoby bez wymaganych kwalifikacji.
Podstawowymi dowodami, które doprowadziły do skazania Lipca, były zeznania b. dyrektorów COS - Tadeusza M. i Krzysztofa S. (którzy w związku z nieprawidłowościami w finansach COS mają własne procesy). Tadeusz M. twierdził, że nielegalne pieniądze generowane z inwestycji COS (m.in. budowy Stadionu Narodowego) miały zasilać nielegalne konta PiS. Prokurator, po zbadaniu tego wątku, umorzył śledztwo w tej części, uznając, że Tadeusz M. jest niewiarygodny. Ten argument służył obronie Lipca i Arkadiusza Ż. do dyskredytowania wszystkich zeznań M.
Obrona liczy na oczyszczenie b. ministra z zarzutów. 43-letni obecnie Lipiec, były lekkoatleta, reprezentant Polski i olimpijczyk w chodzie sportowym, został powołany do rządu przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza w październiku 2005 r. 9 lipca 2007 r. złożył dymisję, przyjętą przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Prokuratura przedstawiła mu zarzuty przyjęcia korzyści majątkowej od różnych osób i przedstawicieli firm.
Media podawały, że prok. Elżbieta Janicka, która w 2007 r. była szefową Prokuratury Okręgowej w Warszawie, miała wstrzymywać zatrzymanie Lipca (czego chciało CBA) - tak aby nie doszło do tego przed wyborami parlamentarnymi jesienią 2007 r. Jej byli podwładni informowali w notatce służbowej, a potem też przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków na śledztwa za rządów PiS, że Janicka miała im powiedzieć: "Jak zatrzymacie Lipca, to was puknę". Sama Janicka zaprzeczała takiemu kontekstowi swej wypowiedzi.