Planowanie homoseksualnego weekendu lub odtwarzanie scenek rodzajowych o „sado-maso” – tego niemieckie dzieci uczą się w ramach seksedukacji. Rodzice mówią: dość.
Natalie i Hans Christian Fromm mają dwójkę dzieci – czteroletnią córkę i rocznego synka. Gdy w ubiegłym roku dowiedzieli się, że rząd krajowy Badenii-Wirtembergii planuje wprowadzenie nowego ramowego planu zajęć, złapali się za głowy. – Nie chcemy, by nasze dzieci od najmłodszych lat brały udział w zajęciach skupiających się w dużej mierze na seksualności – mówi Natalie Fromm „Gościowi Niedzielnemu”. Na pierwszy rzut oka zarzut może wydawać się absurdalny. „Bildungsplan 2015” największy nacisk kładzie na orientację zawodową, kształcenie na rzecz długotrwałego rozwoju, kształcenie medialne, wspieranie profilaktyki zdrowia oraz kształcenie konsumenckie. Problem w tym, że wszystko to ma być uczone z punktu widzenia… „akceptacji różnorodności seksualnej”. I tak przykładowo w ramach „kształcenia na rzecz długotrwałego rozwoju” uczniowie mają poznać różnorodne formy współżycia lesbijek, gejów, biseksualistów, transgenderystów, transseksualistów i interseksualistów, formy kultury gejowskiej oraz miejsca, w której jest realizowana.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stefan Sękowski