"Deeskalacja" nie oznacza, że Władimir Putin porzucił cel roztoczenia kontroli Moskwy nad maksymalnie dużą częścią Ukrainy i sprawienia, że rządzenie pozostałą częścią będzie niemożliwe - pisze w piątek "Washington Post", komentując rozmowy w Genewie.
Gazeta przywołuje wystąpienie Putina na czwartkowej telekonferencji, kiedy przypomniał on, że otrzymał od rosyjskiego parlamentu zgodę na inwazję wschodniej Ukrainy i określił region mianem Noworosji. Dowodzi to zdaniem waszyngtońskiego dziennika, że ambicje Putina, aby "przewrócić do góry nogami pozimnowojenny porządek w Europie pozostają niezmienne".
Sekretarz stanu USA John Kerry przekazał w czwartek słowa szefa dyplomacji Rosji Siergieja Ławrowa, według których rosyjskie wojska zmasowane na ukraińskiej granicy zostaną wycofane tylko w przypadku "realizacji procesu konstytucyjnego" na Ukrainie - pisze "Washington Post". "Innymi słowy Moskwa zastrzega sobie prawo użycia siły, jeśli nie uzyska poszatkowanej Ukrainy, do czego dąży" - wyjaśnia gazeta.
Jak przypomina w komentarzu redakcyjnym, w Genewie uzgodniono, że prorosyjskie grupy zostaną ewakuowane i rozbrojone pod okiem międzynarodowych obserwatorów. W zamian ukraiński rząd zobowiązał się do reform konstytucyjnych przyznających większą autonomię wschodnim regionom. Putin nie zaakceptuje jednak żadnego rozwiązania politycznego przewidującego "niepodległy naród zdolny do podejmowania samodzielnych decyzji w sprawie swych powiązań gospodarczych czy sojusz" - zaznacza.
"Washington Post" odnotowuje, że rosyjski prezydent "uniknął zachodnich sankcji, które być może dotknęłyby kolejnych ludzi z jego najbliższego otoczenia, dając ukraińskiemu rządowi szanse spełnienia jego postulatów". "Najwyraźniej Putin ma nadzieję, że zarówno administracja Baracka Obamy, jak i Unia Europejska będą liczyć, że Kijów ugnie się pod żądaniami" - napisano w komentarzu.
Niemniej - podsumowuje "Washington Post" - Kerry był usprawiedliwiony, chwaląc porozumienie genewskie. "Jeśli zostanie ono wdrożone, Ukraina zostanie odciągnięta od równi pochyłej, która mogła doprowadzić do wojny domowej. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy muszą teraz dopilnować, by Rosja faktycznie położyła kres swojej interwencji, a Ukraina nie była zmuszona do nieakceptowalnych ustępstw, aby uniknąć kolejnej" - podkreśla dziennik.