Stale gdzieś się słyszy jak to Polacy na emigracji, wyręczając się nieśmiertelnym cytatem z Mickiewicza - „żrą jedni drugich”. A ja ostatnio pojechałam do Londynu na „Światowy Dzień Poezji” i poznałam Polaków - emigrantów, którzy się przyjaźnią, integrują i pracują na dobre imię Ojczyzny.
03.04.2014 20:00 GOSC.PL
Jak się okazuje wymaga to mniej wysiłku niż waśnie i spory, bo przynosi radość i wzajemną życzliwość. Przez trzy dni londyńskiej imprezy Adam Siemieńczyk i jego siostra Marta Brassart gościli w swoim domu poetów z różnych stron Europy. Zarówno kolegom po piórze, którzy przyjechali zza granicy, jak i tym, mieszkającym w Wielkiej Brytanii zorganizowali szereg imprez poetyckich w polskiej szkole, w lokalu nad prawdziwym londyńskim pubem, w klubie Polskiego Ośrodka Społeczno Kulturalnego.
Poświęcili całe godziny na dopracowanie spotkań, ale i przygotowanie przyjęcia w polskim stylu „czym chata bogata”. Pamiętam, jak o drugiej w nocy kurier przyniósł do ich domu przesłaną specjalnie na tę okazję paczkę od ich rodziców z Gródka pod Białymstokiem. Pełno w niej było domowych wędlin, ciast i innych smakołyków, którymi raczyli się potrzebujący wzmocnienia literaci. Adam i Marta w Londynie zajmują się nie tylko zarabianiem na utrzymanie, ale pracują na rzecz utrzymania emigracyjnych więzów i dobrego poziomu poezji pisanej w języku ojczystym. Przed kilku laty stworzyli poetycką grupę „Poezja Londyn” i bezinteresownie promują swoich kolegów startujących w świat ze swoimi wierszami.
Jaki związek ma świat mody z integracją poetycką wie najlepiej Erwin Michalec. Na co dzień zajmuje się zwyczajną pracą zarobkową, ale po godzinach w swoim „Art Studio” maluje na jedwabiu i szyje niepowtarzalne stroje, które prezentuje na autorskich pokazach mody. Jego modelki są czarnoskóre, jedna to miss Karaibów, ale dzięki Erwinowi poznają polską poezję. Podczas „Światowego Dnia Poezji” nie tylko uświetniły występy poetyckie pokazem kolekcji Erwina, ale i czytały wiersze uczestników prezentacji.
„Prosimy o Waszą pomoc, aby Polak stał się ponownie bratem dla drugiego Polaka, a nie wilkiem” – wołają tłustym drukiem słowa na ulotce promującej działalność Stowarzyszenia „Polacy Polakom Kwiaty Ludzkich Serc”. Krzysztof Kawczyński – koordynator akcji opowiada ilu Polakom bezdomnym lub żyjącym na granicy nędzy udało im się pomóc. – Nie jesteśmy źli, jednoczymy się i mamy sukcesy – podkreśla.
Poznając takich ludzi tym razem opuszczałam stolicę Anglii pełna radości, że „mała Polska” w Londynie ma się dobrze.
Barbara Gruszka-Zych