Nikt się o nich do tej pory nie upomina. Nawet Kościół jakby już zapomniał o Bożych sługach z Kresów – mówi w zamyśleniu Alfred Janicki, urodzony w Ruzdwianach pod Trembowlą. Po wojnie wraz z rodziną osiadł najpierw na Opolszczyźnie, by w końcu trafić do Węglińca. Alfred Janicki chce nadrobić to zaniedbanie, bo Kresy to jego ukochana, a później utracona ojczyzna. Mówi, że tak samo kochali Kresy księża katoliccy, którzy za krzewienie polskości zapłacili najwyższą cenę. – Szacuje się, że w latach 1939–1947 z rąk banderowców, czyli żołnierzy nacjonalistycznej Ukraińskiej Powstańczej Armii dowodzonej przez Stefana Banderę, zginęło kilkuset księży, zakonnic i kleryków. Ja mam udokumentowanych prawie 180 nazwisk. W dalszych poszukiwaniach pomagają mi m.in. IPN, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski i Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Tym, których znajdę, chcę postawić niezwykły pomnik, bo to byli niezwykli ludzie. Każdej ofierze zasadzimy drzewo. Pod nim znajdzie się kamień z imieniem, nazwiskiem, miejscowością, datą urodzin i śmierci – planuje Alfred Janicki. – To będzie las, który szumiąc, nie pozwoli już nigdy zapomnieć o naszych kapłanach zamęczonych na Kresach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Roman Tomczak