Bracia z ekumenicznej Wspólnoty z Taizé kontynuują wraz z tysiącami młodych ludzi „pielgrzymkę zaufania”, starając się unaocznić komunię między wszystkimi, którzy kochają Chrystusa.
Boże Narodzenie, 25 grudnia. Podczas gdy większość chrześcijan świętuje w zaciszu rodzinnym narodziny Jezusa, kilkuset wolontariuszy z całej Europy pakuje plecaki, aby udać się w podróż do Strasbourga. Miejsca 36 Europejskiego Spotkania Młodzieży, organizowanego przez Wspólnotę z Taize. Co skłania młodych ludzi do tego, aby opuścić tak wcześnie pachnący świętami dom i na mrozie pomagać w organizacji spotkania dla 30 000 chrześcijan różnych denominacji? Jak obecność młodych chrześcijan z różnych Kościołów oraz to, co sobą reprezentują, wpływa na przestrzeń, do której są posłani?
Prostota i pokora
Strasbourg, kilkaset osób, w tym 200 Polaków, siedzących obok siebie na podłodze hali. Zapalone świece, ustawione ikony i krzyż. Warunki, jak na Taizé, bardzo kameralne. Za 2 dni będzie tu jednak 30 000 ludzi. To właśnie oni, wolontariusze, będą ich witać: przyjmować autokary, trzymać w marznących dłoniach słynne strzałki, kierować do punktów zakwaterowania, tłumaczyć w językach narodowych przebieg spotkania. Brat Alois (przeor wspólnoty z Taizé) witając wolontariuszy, prosi ich o modlitwę za tysiące ludzi, którzy przyjadą do Strasbourga już za 2 dni. O to, aby każdy z nich potrafił być tak otwarty na Ducha Świętego jak Maryja. Abyśmy wszyscy umieli wsłuchać się w Jego głos i właściwie odczytywać znaki, przez które przemawia do nas. I najważniejsze: abyśmy umieli sprawić, by komunia między ludźmi kochającymi Chrystusa stała się czymś realnym. Widocznym dla wszystkich wokół. Stworzyć wspólnotę przyjaźnie nastawionych do siebie ludzi, którzy promieniują na swoje środowisko. Kilka zdań, konkret, okraszony życzliwym „Dobranoc”, kierowanym przez brata Aloisa do każdego wolontariusza wychodzącego z hali. Ujmująca prostota i klarowne przesłanie. To tylko niektóre z czynników, które przyciągają wielu młodych ludzi do burgundzkiej wioski we Francji oraz na coroczne grudniowe spotkania w różnych częściach Europy. Przyjeżdżają na nie chrześcijanie z różnych Kościołów. Zarówno osoby o ugruntowanej wierze, jak i też poszukujący, a nawet ci, którzy deklarują się jako niewierzący. Dla części z nich przestrzeń modlitwy, którą przygotowują bracia, jest swoistym przedsionkiem kościoła. Stanowi impuls do pogłębienia relacji z Bogiem i innymi ludźmi. Wielu z nich podkreśla, że czują się życzliwie przyjmowani, co zachęca do powrotu do wioski. W samej wiosce, w spotkaniach w małych grupach, tydzień po tygodniu, trwają spotkania biblijne prowadzone pod okiem braci. Wymiana myśli, rozmowy z ludźmi reprezentującymi inne Kościoły chrześcijańskie, czasem konfrontacja z innymi poglądami. Swobodne rozmowy zarówno duchownych jak i osób świeckich. Uczenie się łagodności i pokory. Oswajanie z faktem, że różnice, które wciąż istnieją w sposobie wyrażania wiary, wcale nie muszą nas dzielić, ale mogą ubogacać.
Bezcenne ogniwo
Część młodych ludzi, przyjeżdżających do wioski lub na spotkania grudniowe decyduje się wejść na kolejny poziom – aktywnie pomóc w przygotowaniu spotkania, które ma przybliżać chrześcijan do siebie. Każdy z wolontariuszy stanowi niezbędne ogniwo w łańcuszku odpowiedzialnych zadań, które muszą zostać wypełnione, aby wszystko dobrze funkcjonowało. To wielkie wyzwanie organizacyjne i unikalna forma współpracy między młodymi ludźmi oraz osobami konsekrowanymi. Bez ich pomocy bracia z Taize oraz pomagające im siostry urszulanki nie byliby w stanie sami przyjąć takiej ilości pielgrzymów.
Wolontariusze są też świadkami w rodzinach, które przyjmują je na nocleg. W czasie spotkania dla Polaków, które odbyło się w Strasbourgu 31 grudnia można było usłyszeć z jakimi reakcjami spotykali się polscy wolontariusze. Mimo unikalnej jak na Francję sytuacji (Strasbourg jest usytuowany w jedynym we Francji regionie, które ma podpisany konkordat z państwem) wielu gospodarzy wyrażało tęsknotę widząc młodych wolontariuszy bez kompleksów mówiących o swoim zaangażowaniu i roli wiary w ich życiu.
- Potrzebowaliśmy takiego spotkania, Waszego świadectwa, iskry, która pomogłaby zaktywizować naszą wspólnotę – podkreślało wielu gospodarzy. Teraz wiemy, że jesteśmy zdolni do takiego wysiłku organizacyjnego.
Fakt, że spośród 30 000 uczestników wszyscy znaleźli nocleg u rodzin potwierdza to.
Każdy z wolontariuszy pomagających w organizacji Europejskiego Spotkania Młodzieży ma swoją niepowtarzalną historię. Dla wielu osób zaangażowanie związane z Taizé było niezapomnianym wydarzeniem, które uświadomiło im, że warto poświęcać swój czas i energię na rzecz lokalnej wspólnoty. Zdobyte w tej pracy doświadczenie procentuje w ich życiu. Nierzadko wpłynęło na późniejsze wybory i decyzje. Tak było w przypadku wolontariusza Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego, studenta geografii, Andrzeja Pietrzyka, który obecnie pracuje w Peru, w Limie, w domu dla chłopców zagrożonych społecznie.
- Moja pielgrzymka zaufania przez ziemię razem z ekumeniczną wspólnotą z Taizé rozpoczęła się w 2008 roku. Skończyłem wtedy 17 lat i mogłem pojechać na Europejskie Spotkanie Młodzieży do Brukseli jako samodzielny uczestnik. W ciągu kolejnych lat Duch Święty powoli uczył mnie modlitwy w ciszy, kanonami, pokazywał mi jak wielką wartość ma komunia między chrześcijanami różnych wyznań. Prowadziłem jeden z krakowskich punktów przygotowań, a czasie każdego ze spotkań pomagałem w jego organizacji jako wolontariusz – opowiada Andrzej.
Weronika Pomierna