Skomplikowany zabieg implantacji zastawki aortalnej w pierścień innej, wcześniej zniszczonej zastawki, przeprowadzony w piątek Górnośląskim Centrum Medycznym (GCM) w Katowicach - Ochojcu uratował życie 36-letniej matce dwojga małych dzieci.
Kobieta była w ciężkim stanie, wyniszczona z powodu niewydolności serca. Wszystkie inne metody leczenia zawiodły. Po udanym zabiegu w Zakładzie Kardiologii Inwazyjnej GCM jej rokowania są dobre - lekarze zakładają, że szybko wróci do zdrowia.
Kilkanaście lat temu ze względu na wrodzoną wadę zastawki i aorty wstępującej kobieta miała operacyjnie wszczepioną zastawkę biologiczną. Wybrała ją, bo chciała zostać matką. "Zastawki mechaniczne są trwalsze i choć nie wykluczają macierzyństwa, to ryzyko jest znacznie większe. Pacjentka wybrała gorszą dla siebie zastawkę, ale szczęśliwie urodziła dzieci" - powiedział szef zespołu operacyjnego dr Grzegorz Smolka.
Przeszła jednak infekcję, która doprowadziła do całkowitego zniszczenia zastawki biologicznej. Pojawiła się niewydolność krążenia. Zapadła decyzja o kolejnej operacji i wymianie zastawki. Już na stole operacyjnym okazało się jednak, że w tym rejonie jest tak wiele zwapnień i zwłóknień, że brakuje zdrowej tkanki, do której można ją bezpiecznie wszyć.
Katowiccy lekarze zdecydowali więc o przeprowadzeniu przecewnikowej implantacji zastawki aortalnej TAVI, umieszczając nową zastawkę biologiczną w pierścieniu starej. Zastawkę, czyli metalową siateczkę, na której rozpięte są płatki z osierdzia zwierzęcego, wprowadzono przez tętnicę udową za pomocą cewnika.
"Zabieg był bardzo trudny, bo margines błędu był zerowy. Mieliśmy świadomość, że jeśli nam się nie powiedzie, operacja i tak nie wchodzi w grę. Gdyby się nie udało, pacjentka nie przeżyłaby" - podkreślił dr Smolka.
O powodzeniu operacji zdecydowała praca kilkunastoosobowego zespołu, z udziałem specjalistów III Kliniki Kardiologii i Kliniki Kardiochirurgii GCM.
"Rokowania są dobre, powinna szybko wrócić do siebie, a jeśli nie będzie miała pecha i kolejnej infekcji, ta zastawka będzie jej służyć przez długie lata" - dodał dr Smolka.
Jak podkreślił kierownik Zakładu Kardiologii Inwazyjnej prof. Andrzej Ochała, zabieg był nietypowy również ze względu na młody wiek operowanej. "Z reguły jest stosowany u 70-80-latków, gdy ze względu na inne schorzenia wyklucza się leczenie operacyjne. Można powiedzieć, że ta kobieta zawdzięcza życie postępowi medycyny - takie zabiegi przeprowadza się na świecie od 6-7 lat, w Polsce od trzech" - zaznaczył prof. Ochała.