– To było jak Niepokalane Poczęcie – mówi Rainer von Scharpen o pomyśle pierwszego transportu z pomocą dla Polski.
Byłem nauczycielem. Pewnego dnia do klasy przyszła uczennica Basia i powiedziała, że przez najbliższych 10 dni będzie nieobecna. Zapytałem, czy idzie do szpitala, a ona odrzekła, że nie. Jedzie do Polski. Powiedziałem wtedy, że bardzo jej zazdroszczę. Dlaczego? Bo urodziłem się w Sopocie. Zapragnąłem ponownie odwiedzić mój stary kraj i zobaczyć miejsce, w którym się urodziłem – opowiada pan Rainer. W 1945 roku był jeszcze dzieckiem. Wraz z rodziną w pośpiechu opuszczali Pomorze. Udało się im wsiąść na ostatni statek, który dopłynął do Niemiec. Po nich port opuścił już tylko Wilhelm Gustloff, który zatopiony rosyjską torpedą poszedł na dno wraz z 10 tysiącami osób. Pierwszy, sentymentalny powrót Rainera do Polski stał się możliwy właśnie dzięki Basi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Rafał Starkowicz